Mazidła do ust uwielbiam, chociaż tych kolorowych nie używam tak często jak tych ochronnych. Uważam, że usta i ich zadbany wygląd powinny być wizytówką kobiety, podobnie jak dłonie. Ogólnie nie mam problemów z ustami, ale lubię o nie dbać i mieć je zawsze dobrze nawilżone. Pomadkami ochronnymi usta smaruję kilkanaście razy w ciągu dnia, o ile nie więcej. Podobnie mam z kremami do rąk. Niebawem temperatura za oknem zacznie spadać i wtedy nasze usta będą wystawione na złe warunki atmosferyczne. Dlatego zawsze mam pod ręką jakieś małe mazidełko do ust: w torebce, w kurtce, w kosmetyczce, na półce, w łazience, czyli gdzie się tylko da. Wiem, że niektóre osoby mają problemy z popękanymi i wysuszonymi ustami, ale zawsze znajdzie się jakiś kosmetyk, aby temu zaradzić. Myślę, że Malinowe masełko do ust Nivea może bardzo nam pomóc zadbać o nasze usta.
Masełko zamknięte jest w metalowym płaskim pojemniczku o pojemności 19ml. Opakowanie jest solidnie wykonane i nie ma opcji żeby samo nam się otworzyło. Konsystencja masełka jest taka jak lubię, czyli zwarta, gęsta i nie topi się pod wpływem ciepła ust. Do tego zapach jest idealny: malinowy, słodki, niechemiczny. Mi ten zapach przypomina Mambę malinową.
W skład tego masełka zbytnio się nie zgłębiałam, ponieważ mi ono żadnej krzywdy nie robi, a wręcz przeciwnie bardzo dobrze nawilża usta na długi czas. Martwi mnie jedynie ten BHT w składzie, który w wielu krajach jest niedozwolony w kosmetykach dla dzieci. Jak już wcześniej wspomniałam nie mam problemów z popękanymi i suchymi ustami, ale mimo to czuję, że masełko bardzo dobrze nawilża moje usta. Myślę, że poradziłoby sobie także z bardziej wymagającymi ustami. Póki co z masełka jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że to się nie zmieni.
Masełko jest bardzo gęste i bardzo wydajne. Nie musimy go dużo nakładać, aby cieszyć się dobrze nawilżonymi ustami. Kupiłam je w promocji za kilka zł więc cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości i wydajności. Do tego pojemność jest spora. Jedynym minusem tego masełka może być jego opakowanie, przez które aplikacja może być mało higieniczna i niepraktyczna. Mi opakowanie jednak nie przeszkadza, bo tego masełka używam wyłącznie w domu, więc nie mam obawy, że wkładam tam brudne palce. Taka forma opakowania ma też swoje zalety, ponieważ w tym przypadku mamy pewność, że nic nam się nie połamie, jak może się stać w zwykłej pomadce. Podsumowując malinowe masełko do ust Nivea bardzo przypadło mi do gustu ze względu na dobre nawilżenie, wydajność, gęstą konsystencję i piękny malinowy zapach. Kiedy dobiję do dna tego mazidła z pewnością skuszę się na inną wersję zapachową.
Używałyście tego masełka do ust? A może macie inną wersje zapachową?
Pozdrawiam Kasiaaa :-)
Mam wersję karmelową, ale nie jestem z niej zadowolona. Strasznie przesusza mi usta.
OdpowiedzUsuńDziwne, bo wersja malinowa bardzo dobrze nawilża usta więc pozostałe wersje powinny zachowywać się podobnie...
UsuńMam to samo malinowe masełko i za sam zapach ma u mnie wysoką notę :D
OdpowiedzUsuńZapach jest przepyszny :)
Usuń