piątek, 30 stycznia 2015

Piątki pachnące Yankee Candle: Candy Cane Lane...


Nastał piątek - tygodnia koniec i początek ;-) W związku z tym przybywam do was z recenzją wosku Yankee Candle o słodkiej nazwie Candy Cane Lane. Wosk pochodzi z okolicznościowej linii zapachowej więc nie mogło go zabraknąć w mojej woskowej kolekcji.


Producent wosku zapewnia, że wyczuwalnymi aromatami tego wosku mają być mięta pieprzowa, słodkie ciasteczka oraz kremowy waniliowy lukier. Czy się z tym zgadzam? Jasne, że tak :) Po pierwszym odpaleniu Candy Cane Lane byłam trochę zaskoczona jego zapachem, bo pierwsze co poczułam, to świeży aromat mięty pieprzowej. Zaraz po tym czuć zapach słodkich ciastek oblanych waniliowym lukrem. Przy kolejnych odpaleniach wosku, aromat mięty staje się słabszy i na prowadzenie wysuwają się te słodsze aromaty. Dzięki aromatowi mięty pieprzowej wosk ten nie jest przesłodzony, a ma w sobie małego pazura, który fajnie podkręca całość.


Candy Cane Lane to dla mnie zapach nietypowy, ale bardzo przyjemny. Słodycz ciastek miesza się z odświeżającą miętą, otulając pomieszczenie przyjemnym zapachem. W przypadku tego wosku nie ma mowy o przesłodzeniu czy zamuleniu. Wszystko jest bardzo dobrze wyważone. Wosk ma w sobie też coś ze świąt, delikatny i nienachalny korzenny aromat, ale jak dla mnie idealnie nada się na każdą porę roku. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że połączenie słodkiego i miętowego zapachu może tak przypaść mi do gustu. 


 Ten, jak i pozostałe woski recenzowane na moim blogu, pochodzą ze sklepu Goodies.

czwartek, 29 stycznia 2015

Szaro i różowo na paznokciach...

Witajcie!

Mam dzisiaj dla Was zdobienie, które od kilku dni gości na moich paznokciach i chyba jeszcze trochę je ponoszę, bo jest w dobrym stanie. A jakie to mani? To połączenie dwóch piaskowych lakierów, które fajnie się uzupełniają. Do tego kilka kropeczek i gotowe :-)


Do zdobienia użyłam lakierów:
* szary piasek Ados Texture Effect nr 02,
* różowy piasek Wibo Candy Shop nr 3,
* różowe kropki to Lotus Effect Manhattan nr 51K,
* baza to odżywka Pro Care Manhattan.


Zdobienie jest banalne i szybkie w wykonaniu więc każdy może je sam sobie zrobić. Kropeczki zrobiłam przy użyciu sondy, ale równie dobrze możecie wykorzystać w tym celu wykałaczkę lub jakiś inny cienki patyczek.


Mani trzyma się na moich paznokciach już kilka dni ze względu na to, że użyte lakiery są piaskami, a one mają to do siebie, że przeważnie trochę dłużej trzymają się na paznokciach. Obecnie mam lekko starte końcówki, bez żadnych większych uszczerbków.


Myślę, że szary i różowy to kolory, które bardzo do siebie pasują. Oczywiście w takim mani możemy łączyć dowolne kolory i lakiery, co jak wiecie ja lubię najbardziej. Mam nadzieję, że mani przypadło Wam do gustu ;-)

środa, 28 stycznia 2015

Co warto kupić na Ebay'u #2

Dzisiaj drugi post z serii 'Co warto kupić na Ebay'u'. Chciałabym pokazać Wam co tam zamówiłam i jak to wszystko w realu się prezentuje. Na Ebay'u kupiłam już kilkanaście rzeczy i póki co wszystko do mnie dotarło w całości i nieuszkodzone. Zdjęcia sprzedawców wg mnie w większości przypadków bardzo dobrze odzwierciedlają faktyczny wygląd oferowanych przez nich przedmiotów. 

Pierwszym moim Ebay'owym zakupem były wodne naklejki na paznokcie. Kupiłam je na tej aukcji. Kosztowały mnie 1,32$, czyli w przeliczeniu wtedy ich koszt wyniósł 4,22zł. Cena jest jak najbardziej zachęcająca, bo dotyczyła 11. różnych wzorów naklejek. Z tego co się orientuję, to tylko jeden wzór takich naklejek na Allegro kosztuje od 2 zł w górę więc chyba przyznacie same, że na Ebay'u bardziej się opłaca je kupować. Na przesyłkę czekałam około 2. tygodni i to taki standardowy czas. Przesyłka do Polski oczywiście była całkowicie darmowa.


Od tego samego sprzedawcy (lilyyangstore) kupiłam silikonową myjkę do twarzy (tutaj). Kolor myjki jest wybierany przez sprzedawcę losowo. Mi przypadł różowy kolor. Dzięki niej mogę fajnie wymasować twarz, co jest bardzo przyjemne, bo myjka nie jest ostra i nie podrażnia skóry. Taki regularny masaż skóry twarzy poprawia jej ukrwienie. Myjka kosztowała 0,99$ czyli 3 zł z groszami. Przesyłka darmowa.


Kolejnym zakupem, również związanym ze zdobieniem paznokci, były kolorowe tasiemki do zdobień. Dostępne są na tej aukcji. Kosztowały 0,80$ czyli 2,95zł. Każda tasiemka jest w innym kolorze dzięki czemu same w sobie mogą być ozdobą paznokci, ale też pozwolą nam na zrobienie na przykład geometrycznego zdobienia, które pokazywałam Wam tutaj. Wysyłka darmowa.


Wiecie, że jestem kociarą, więc musiałam skusić się także na apaszkę w kotki (tutaj). Zdecydowałam się na czarną w beżowe kotki. Obawiałam się jakości materiału i wykonania, jednak nie mam jej nic do zarzucenia. Jest dobrze wykonana, delikatna i ładna. Jest zrobiona z szyfonu więc jest cieńsza, ale idealnie nada się na wiosnę. Kosztował 1,42$ czyli 5,02zł.


Wg mnie wszystkie zakupy były udane. Jakość kupionych przedmiotów jest w porządku, wysyłka w każdym przypadku była darmowa, czas oczekiwania też nie był zły tym bardziej, że taki kawał musiało to do mnie lecieć. Do tego wszystko kosztowało groszowe sprawy więc tym bardziej jestem zadowolona. Oczywiście kupione przedmioty to typowe zachcianki i nie są one mi niezbędne do życia, jednak każda z nich przypadła mi do gustu i wywołała uśmiech na twarzy. Jeśli obawiacie się zakupów na Ebay'u polecam Wam kupno właśnie takich pierdółek, które kosztują niewiele i gdyby przypadkiem do Was nie dotarły, to nie będziecie bardzo zawiedzione, a zwrot kasy i tak otrzymacie. Jeśli macie już jakieś Ebay'owe doświadczenia zakupowe to piszcie ;-)

wtorek, 27 stycznia 2015

Żel pod prysznic z mocznikiem Isana Med...

Żele pod prysznic, to kolejne zaraz po balsamach i pomadkach ochronnych kosmetyki, których schodzi u mnie najwięcej. Wśród żeli pod prysznic mam swoich ulubieńców, jednak ciągle sięgam po nowości, bo chyba jeszcze nie znalazłam złotego środka. Kiedy widzę kosmetyki z zawartością mocznika (urea) chętnie wrzucam je do koszyka. Tak było i tym razem, kiedy wpadł w moje ręce Żel po prysznic z mocznikiem Isana Med.


Mocznik, jak już część z Was pewnie wie, to składnik występujący w wielu kosmetykach. To dobry składnik. Jego zawartość może sugerować nam to, że kosmetyk, który go zawiera, ma za zadanie nawilżyć naszą skórę. Żel Isana Med zawiera ten składnik w wysokości 5%, co moja skóra pozytywnie odczuła. Po zastosowaniu niektórych żeli pod prysznic, czasami mamy uczucie, że nasza skóra jest napięta, sucha i potrzebuje natychmiastowego nawilżenia. Nie lubię takiego uczucia. W przypadku tego żelu nic takiego się nie dzieje. Po umyciu się tym żelem, nie muszę od razu balsamować mojej skóry, co mi bardzo odpowiada, bo nie zawsze mam na to czas.


Żel znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 250 ml. Znajdziemy go w każdym Rossmannie, a jego cena wynosi około 5 zł, a w promocji jeszcze taniej. Jego zapach jest praktycznie niewyczuwalny. Konsystencja jest typowo żelowa, przezroczysta, bez żadnych niepotrzebnych barwników. Ma krótki skład, co mi także odpowiada. Pieni się w porządku, wydajność też jest dobra. Żel na pewno nada się dla osób lubiących delikatne, ale i skuteczne kosmetyki, bo ten żel z pewnością do takich należy. Nie mam do niego zastrzeżeń, jedynie plusy, które wymieniłam. W serii Isana Med znajduje się też szampon do włosów i kremy do rąk, które miałam okazję używać i polubiłam się z nimi. Szampon czeka na swoją kolej. Mam nadzieję, że sprawdzi się tak samo dobrze, jak ten żel. Używałyście? Lubicie?

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Intensywnie odżywczy balsam Neutrogena...

Dbanie o odpowiednie nawilżenie i odżywienie skóry całego ciała jest dla mnie niezwykle ważne. Staram się nie doprowadzić do stanu, w którym moja skóra byłaby sucha, szorstka i nieprzyjemna. W związku z tym testowałam już wiele mazideł do ciała, które miały mi w tym celu pomagać. Jedne w ogóle się nie sprawdzały i już więcej po nie nie sięgałam, a inne wręcz przeciwnie - radziły sobie bardzo dobrze i chętnie do nich wracałam. Trafiały się też średniaki, o których szybko zapominałam. Jak było w przypadku Intensywnie odżywczego balsamu Neutrogena?


Balsam zamknięty jest w plastikowym słoiczku o pojemności 300 ml, dzięki czemu łatwo wybierzemy go do samego końca z opakowania. Konsystencja balsamu to dla mnie strzał w 10. Gęsta, treściwa, szybko wchłaniająca się, nietłusta. Zapach jest delikatny, przyjemny, niechemiczny, typowo balsamowy. Po aplikacji od razu czuć porządne nawilżenie i odżywienie skóry, które utrzymuje się do następnej aplikacji, czyli w moim przypadku do następnego dnia wieczorem.


Zaliczyłabym ten balsam do balsamowej klasyki, jeśli w ogóle coś takiego istnieje ;-) Wg mnie nada on się dla każdego, ponieważ dzięki swojemu nienachalnemu zapachowi nie będzie drażnił osób, które nie lubią wyrazistych, słodkich zapachów w tego typu kosmetykach. Jednak na pierwszym miejscu uplasowuje się oczywiście jego skuteczność i naprawdę świetne nawilżenie. Osobiście nie mam problemów ze zbyt przesuszoną skórą, ale myślę, że osoby z taką przypadłością, będą z niego zadowolone.


Mimo swojej gęstości i treściwości, balsam szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu na skórze. Wręcz przeciwnie - pozostawia skórę nawilżoną, odżywioną, miękką i jędrną na długi czas. Porównałabym go do balsamowego kompresu. Jego delikatny zapach, pomimo swojego stonowania, także utrzymuje się przez jakiś czas na skórze. Plusem jest też jego opakowanie, bo dzięki niemu możemy do końca wydobyć kosmetyk, nie tracąc przy tym ani odrobiny i nie musimy się męczyć w rozcinanie butelki i mozolne wygrzebywanie resztki z jej czeluści.


Muszę przyznać, że dawno żaden balsam nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia jak ten. Świadczy o tym też fakt, że znalazł się on w moich ulubieńcach miesiąca (tutaj). Balsam udało mi się kupić w Rossmannie na promocji w cenie bodajże niecałych 9 zł. Standardowo kosztuje on w okolicach 17-20 zł. To mój pierwszy kosmetyk marki Neutrogena, ale już zdążyłam kupić kolejny balsam tej marki, tylko z innej serii. Mam nadzieję, że i on przypadnie mi do gustu w równym stopniu, co Intensywnie odżywczy balsam.

niedziela, 25 stycznia 2015

Tygodnik kulturalny...

Witajcie!


Zimowa pogoda za oknem dopisuje, więc dla tych co nie lubią spacerów po śniegu, mam kilka propozycji dla relaksu. Pierwsze miejsce to nowy utwór Chonabibe i Juniora Stressa, który przypadł mi do serca od pierwszego przesłuchania. Uwielbiam takie klimaty :)


Film, który wywołał u mnie sprzeczne emocje to "Przeznaczenie" z Ethanem Hawkiem w roli głównej. To opowieść trochę oderwana od rzeczywistości, bo opowiada o szpiegu, który zostaje wysłany w przeszłość, aby zapobiec przyszłym zbrodniom pewnego podpalacza. W pewnym momencie oglądania filmu nie wiedziałam o co chodzi, ale w końcu to ogarnęłam i całokształt spodobał mi się.


Będąc w temacie podróżowania w czasie, polecam Wam książkę "Obiecaj mi" Richarda Paula Evansa. To opowieść o miłości. O tej nieszczęśliwej miłości i poświęceniu dla miłości. Jest tu też wątek właśnie o podróżowaniu w czasie, co sprawia, że książka jest ciekawsza i lekko tajemnicza.


To by było na tyle z moich poleceń kulturalnych. Na koniec jedna fotka. Ostatnio mój aparat w tel szwankuje i nie chce ze mną współpracować, dlatego nie wrzucam tu cotygodniowych zdjęć. 


Do następnego! ;-)

czwartek, 22 stycznia 2015

Geometryczna abstrakcja na paznokciach...

Witajcie!

Ostatnimi czasy rzadziej malowałam paznokcie, ponieważ nie miałam na to zbyt wiele czasu, ale też były one w nie najlepszym stanie. Do tego doszedł brak weny, ale jakoś pomału to ogarniam ;-) Ostatnio miałam wizję geometrycznego zdobienia i takie też spróbowałam stworzyć na własnych paznokciach. Oto co z tego wyszło...


Jak widzicie każdy paznokieć został inaczej pomalowany, ale w sumie dosyć szybko się z tym uporałam. Do zdobienia użyłam:
* różowy Fashion Color Bell nr 808,
* szarofioletowy Lotus Effect Manhattan nr 61V,
* złoty Lovely Snow Dust nr 1,
* podkład to odżywka Pro Care Manhattan,
* top coat to Sally Hansen Insta-Dri,
* tasiemki z Ebay'a.


Zdobienie nie jest trudne do wykonania jeśli ma się specjalne, cieniutkie tasiemki przeznaczone do tego typu zadań. Każdy paznokieć malowałam osobno, bo tasiemki trzeba odklejać kiedy lakier jest jeszcze niewyschnięty. Przy tym zdobieniu trochę zaszalałam, ale dzięki temu nie jest to nudne i nieciekawe zdobienie. No i z pewnością nikt jeszcze takiego samego nie miał ;-)


Z malowaniem prawej dłoni było troszkę ciężej i widać to w niektórych miejscach. Mani może nie jest idealne, ale fajnie się bawiłam przy jego tworzeniu. Dobranie kolorów może być w nim dowolne, tak samo jak i wzór, więc tym większa frajda, bo można stworzyć coś całkiem ładnego i nietypowego.



Podoba Wam się taka geometryczna abstrakcja na paznokciach?

wtorek, 20 stycznia 2015

Co warto kupić na Ebay #1

Kilka miesięcy temu przeglądając blogosferę natrafiłam na kilka postów dotyczących zakupów na Ebay'u. Widziałam, że można kupić tam różne drobiazgi po atrakcyjnych cenach. Jedynym warunkiem do korzystania z tej strony było posiadanie konta na PayPal i na samym Ebay'u . Konta tam nie posiadałam, ale dzięki pomocnym postom bez problemów je założyłam na obu stronach. Na początku obawiałam się, że się pomieszam, ale okazało się, że obie strony są bardzo proste w obsłudze. Kiedy w końcu pozakładałam wymagane konta zaczęłam buszować po produktach, jakie są tam oferowane. Zawsze korzystam z anglojęzycznej wersji Ebay'a, bo jakoś lepiej mi się na niej porusza i łatwiej tam wynajduję ciekawe gadżety. Muszę Wam powiedzieć, że Ebay to nieskończone źródło różnorodnych produktów. Czasami natrafiam tam na takie rzeczy, o których nigdy nie pomyślałabym, że ktoś mógłby coś takiego stworzyć, a tym bardziej, że ktoś coś takiego kupuje. No, ale pomysłowość chińska nie zna granic o czym przekonacie się w kolejnych postach, bo mam zamiar pokazać Wam kilka ebay'owych ciekawostek ;-)



Na początku obawiałam się, że nie opłaca się zamawiać czegoś z tak daleka, bo istnieje duże ryzyko, że nie otrzymam zamówionego towaru. No bo jak to tak, komuś będzie się opłacało wysłać mi jakąś pierdółkę z Chin za śmieszne pieniądze, a do tego jeszcze nic nie płacę za przesyłkę. Jednak moja ciekawość zwyciężyła, poczytałam trochę o doświadczeniach innych i rozpoczęłam poszukiwania.


Na Ebay'u można znaleźć chyba wszystko, począwszy od ubrań, kosmetyków i biżuterii, a kończąc na telefonach, zabawkach i majtkach z dziurką (w dosłownym znaczeniu) ;-)  To, co widzicie na powyższych zdjęciach to tylko mała namiastka asortymentu, jaki możecie tam znaleźć. W kolejnych postach mam zamiar zapoznać Was z innymi ciekawymi i przydatnymi, ale i też takimi całkiem od czapy, produktami. Mam nadzieję, że seria tych postów przypadnie Wam do gustu. Jeśli macie jakieś sugestie odnośnie Ebay'a, to śmiało piszcie.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Tygodnik kulturalny...

Witajcie!

Weekend zleciał mi nadzwyczaj szybko  i ani się obejrzałam, a już mamy znienawidzony przez wszystkich poniedziałek. Na miłe rozpoczęcie tygodnia mam dla Was kilka poleceń kulturalnych, które mogą umilić Wam ponure i nudne dni.

Na początek wzruszający film "Nie jesteś sobą" z piękną Hilary Swank w roli głównej. To historia młodej dziewczyny, która zostaje opiekunką śmiertelnie chorej kobiety. Film tematem nawiązuje do podobnego filmu "Nietykalni" więc jeśli Wam się podobał, to polecam i ten.


Nuta na dziś to "Grown woman" w wykonaniu Beyonce. Bardzo lubię tę piosenkę, ponieważ zawsze potrafi poprawić mi humor :-)


Na koniec polski akcent, czyli książka "Autostopem przez życie" Przemka Skokowskiego. To relacja z jego podróży autostopem z Gdańska do Birmy. Autor to pozytywny, dobry i zakręcony chłopak, który pisze to co widzi i czuje i nie owija w bawełnę. Czytając tę książkę można doświadczyć razem z nim jego przygód, tych zabawnych i tych wzruszających. A bardziej zainteresowanych tematem autostopa i dalszą podróżą Przemka, odsyłam do jego bloga Autostopem przez życie.


Wpadło Wam coś w oko, ucho? :)

piątek, 16 stycznia 2015

Piątki pachnące Yankee Candle: Ginger Dusk...


 Dzisiaj piątek więc przyszła pora na recenzję wosku Yankee Candle, a mianowicie na wersję rozgrzewającą czyli Ginger Dusk. Wosk ten pochodzi z owocowej linii zapachowej i z pewnością nada się na chłodniejsze, jak i cieplejsze dni.


Oto co pisze o nim producent:
" Smakowita, orzeźwiająca tarteletka, która – tak jak najlepszy na lato, cukierniczy deser – wykonana została na bazie energetycznych cytrusów i orientalnego, zdecydowanego imbiru. Wosk Ginger Dust to moc odświeżenia i potężna dawka pozytywnych emocji zamknięta w niewielkiej, zgrabnej formie. Wyjątkowa, owocowo-przyprawowa kompozycja zaskakuje intensywnością, tonizuje, oczyszcza atmosferę. Jej nuty zostały dobrane tak, aby całość przywodziła na myśl klimat wieczorów spędzanych w rajskich, tropikalnych okolicznościach przyrody. Dzięki idealnym proporcjom i naturalnym, zamkniętym w jasnym wosku olejkom, Ginger Dust budzi pozytywne skojarzenia, skutecznie tonizuje i pomaga szybko naładować baterie. Polecamy topić tarteletkę zarówno podczas letnich upałów, jak i w trakcie pochmurnych, jesiennych wieczorów, kiedy to imbirowo-cytrusowy zapach pomoże w walce z październikowym bluesem i przywoła najbardziej słoneczne, letnie wspomnienia."


Ginger Dusk jak najbardziej przypadł mi do gustu. To idealne połączenie aromatu cytrusów i imbiru. Mieszanka orzeźwiająca i chłodząca, ale jednocześnie ogrzewająca - taki mały paradoks, ale bardzo przyjemny. Rzadko sięgam po woski o cytrusowych nutach, bo obawiam się, że okażą się męczącym zapachem, podobnym do odświeżaczy toaletowych. Na szczęście w tym przypadku nic takiego nie ma miejsca. To bardzo przyjemny zapach, który delikatnie otula wnętrze, nadając mu rześkości i lekkości, ale jest w tym coś subtelnego i niedrażniącego nosa. Mimo tego, że imbir kojarzy mi się z chłodniejszą aurą, to zapach tego wosku przywodzi na myśl letnie, ciepłe dni. Zapach należy do tych niemęczących i nie powoduje bólu głowy. Nie należy on do tych słodziaków, które mają tyle samo zwolenników, co i przeciwników. Odpalając wosk Ginger Dusk możecie spodziewać się świeżego aromatu słodko-kwaśnych cytrusów i orzeźwiająco-rozgrzewającego imbiru. Połączenie całkiem smakowite, prawda?

Ten, jak i pozostałe woski recenzowane na moim blogu, pochodzą ze sklepu Goodies