czwartek, 29 sierpnia 2013

Kulturalne propozycje...

Postanowiłam zrobić dzisiaj post z serii 'kulturalnej', czyli to co lubię robić poza blogowaniem: czytać, oglądać filmy i słuchać muzyki. Nie mam obecnie swojego ulubionego aparatu i nie mam zrobionych w zapasie żadnych fotek kosmetyków, stąd dzisiaj taki post. Tradycyjnie mogę Wam zaproponować kilka moich ulubionych nowości. Osobiście bardzo lubię czytać u innych posty tego typu, bo zawsze znajdę w nich coś dla siebie do obejrzenia, przeczytania czy posłuchania. Poza tym to dobry pomysł na poznanie innych blogerów :-)

Pierwsza propozycja to książka o której jakiś czas było głośno, a najbardziej o jej ekranizacji. Mowa tu o "Życiu Pi" Yann Martel. Książka opowiada historię chłopca, który przeżył zatonięcie statku i tym samym staje się rozbitkiem będącym w jednej szalupie ratunkowej razem z nietypowymi towarzyszami niedoli: zebrą, orangutanem, szczurem, hieną i tygrysem bengalskim. Chłopak stara się przeżyć za wszelką cenę dryfując przez długi czas po Pacyfiku. Musi radzić sobie z żywiołem, głodem, samotnością i bezsilnością. Autor połączył w swojej książce realizm z fantastyką oraz powagę z humorem. Książka wciągnęła mnie i bardzo dobrze się ją czytało. W kolejce czeka jej ekranizacja i mam nadzieję, że także przypadnie mi do gustu.


Kolejna propozycja to polski duet Mariki i De Mono "Wzejdę polnym makiem". Bardzo lubię Marikę, a ten duet nawet mi się spodobał.


Ostatnia propozycja to polski film "Sęp". Film to taka niby sensacja, ale dla mnie to bardziej film psychologiczny. Nie znajdziemy tu pustych i banalnych tekstów z mnóstwem przekleństw, a bohater filmu jest człowiekiem inteligentnym i mądrym. Film skłania nas do refleksji na temat tego, czy jeśli mielibyśmy szansę decydowania o życiu złych ludzi, którzy popełnili wiele przestępstw, to skazalibyśmy ich na więzienie czy wykorzystalibyśmy ich do uratowania komuś życia? Dla mnie ten film jest jednym z lepszych polskich filmów więc polecam.


Pozdrawiam K. :-)

środa, 28 sierpnia 2013

Krem silnie nawilżający Melisa...

Dzisiaj recenzja ostatniego kosmetyku Melisa marki Uroda, a mianowicie Kremu silnie nawilżającego. Jest to ostatni kosmetyk, który testuję, ponieważ krem przeciwzmarszczkowy oddałam mojej mamie. Krem ten podobnie jak pozostałe kosmetyki z tej serii nie zawiódł mnie i z przyjemnością go używam. Jedynym minusem wszystkich kosmetyk/ów jest ich słaba dostępność, bo trzeba się trochę naszukać, aby znaleźć je w jakiejś drogerii. Krem, jak i pozostałe kosmetyki Melisa marki Uroda, otrzymałam w ramach testowania z Sample City.


Krem zamknięty jest w klasycznym plastikowym opakowaniu. Zapach kremu, tak jak w pozostałych kosmetykach tej marki, jest przyjemny i świeży, taki sam jak poprzedników. Krem ma bardzo lekką konsystencję, która bardzo szybko się wchłania. Stwierdziłabym nawet, że jego konsystencja jest lekko wodnista, ale nie rzadka. Nie jest tłusty, dzięki czemu nie pozostawia tłustego filmu na skórze.

Skład: 
Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Sorbitol, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Ceteareth-25, Petrolatum Sodium Hyaluronate, Sodium Acrylates Copolymer, Allantoin, Parfum, Camellia Sinensis Leaf Extract, Melissa OfficinalisLeaf Extract, Panthenol, Glycerin Butylene Glycol, Disodium Edta, Bht, Dmdm Hydantion Iodopropynyl Butylcarbamate, Citral Eugenol, Hydroxycitronellal, Hydroxyisonexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene.


Krem z pewnością nada się dla osób z delikatną cerą, ponieważ w ogóle nie podrażnia, nie uczula i nie zapycha. Ja mam cerę mieszaną ze skłonnością do trądziku i czasami pękają mi też naczynka, więc cera jest dosyć problematyczna. Krem natomiast radzi sobie z moją cerę, pozostawiając ją nawilżoną i odświeżoną. Nie spowodował żadnych nieprzyjemnych niespodzianek na niej, a delikatnie ją złagodził. Stosuję go na noc, ale spokojnie można go także używać na dzień, bo dobrze spisuje się pod makijażem.


Według mnie krem nie ma żadnych minusów. No może jedynym minusem jest słaba dostępność i brak filtrów UV. Oprócz tego krem bardzo dobrze spisuje się na mojej skórze, nie podrażnił jej, nie spowodował wysypu, ani innych nieprzyjemnych doznań. Świetnie nadaje się do codziennej pielęgnacji. Do tego cena jest zachęcająca, bo kosztuje ok. 5-6zł/50ml.

Fakt, że dostałam ten kosmetyk w ramach testowania nie miał żadnego wpływu na moją opinię.

Miałyście okazję używać tego kremu? Ja spotkałam się z nim po raz pierwszy i jeśli kiedyś spotkam go na swojej drodze, to chyba się na niego skuszę.

Pozdrawiam K. :-)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Płyn micelarny Melisa...

W tamtym tygodniu była recenzja pierwszego kosmetyku Melisa, który zaczęłam testować (obecnie jest już na wykończeniu). Był to balsam do ciała, który przypadł mi do gustu głownie ze względu na przyjemny zapach i delikatne nawilżanie. Dzisiejsza recenzja będzie dotyczyła kolejnego kosmetyku Melisa marki Uroda, a będzie to Płyn micelarny Melisa. Jest to dopiero mój drugi płyn micelarny, którego używam (pierwszy był słynny micel Be Beauty z Biedronki), ale na szczęście nie rozczarował mnie on.


Płyn zamknięty jest w plastikowej 200ml poręcznej buteleczce. Zamknięcie jest solidne więc nie ma obawy, że płyn wyleje nam się z opakowania. Zapach płynu jest identyczny jak w przypadku balsamu z tej samej serii, więc jak najbardziej mi on odpowiada, ponieważ jest przyjemny i świeży, nie chemiczny. Płyn jest przezroczysty. Jest przeznaczony do skóry delikatnej z czym ja się zgadzam, ponieważ nie podrażnia i nie uczula skóry. Fajnie odświeża skórę, pozostawiając ją oczyszczoną i delikatną. Nie pozostawia na skórze uczucia ściągnięcia.


Płyn zawiera wyciag z melisy i zielonej herbaty, które chronią skórę przed wolnymi rodnikami. Zawiera także prowitaminę B5. Płyn został przebadany dermatologicznie. Dzięki niewielkiemu otworowi możemy nalewać na wacik odpowiednią ilość kosmetyku i nic nam się po bokach nie rozlewa. Płyn ma lekką i nietłustą konsystencję, która szybko się wchłania w skórę, pozostawiając ją odświeżoną  i odżywioną. Mi kosmetyk bardzo przypadł do gustu i mimo, że nie robi żadnych cudów na twarzy, to przyjemnie się go stosuje. Kosmetyk na pewno nada się dla osób z delikatną cerą, bo zupełnie nie podrażnia skóry, a delikatnie ją łagodzi i pielęgnuje.


Miałyście okazję testować ten kosmetyk? Bo ja pierwszy raz się z nim spotkałam i nigdzie wcześniej go nie widziałam. A szkoda, bo chyba skusiłabym się na niego ponownie.

Pozdrawiam K. :-)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Mobile photo mix...

Cały tydzień byłam w rozjazdach, dlatego nie zamieściłam na blogu żadnego posta. W tym tygodniu postaram się to nadrobić i dzisiejszy dzień rozpoczynam od posta z serii mobile photo mix. Post miał być wczoraj, ale jakoś nie miałam weny. Dzisiaj ruszam z nową energią ;-)


1. Zakupy w Diversie - co prawda wakacje się kończą, ale zaopatrzyłam się w nowy strój kąpielowy :)
2. Pierwsze farbowanie z Casting Creme Gloss.
3. Pyszne maliny.
4. Słodki upominek od męża.


5. Ulubiony kubek.
6. Efekt po farbowaniu - nie o taki efekt mi chodziło :-/
7. Najlepszy pies na świecie - Sonia.
8. Spacer nad jeziorem.

To by było na tyle zdjęć z minionego tygodnia. Od jutra nadrabiam zaległości i ruszam z nowymi recenzjami kosmetycznymi.

Pozdrawiam K. :-)

czwartek, 22 sierpnia 2013

Balsam do ciała Melisa...

Jakiś czas temu pokazywałam Wam kosmetyki, które otrzymałam do przetestowania dzięki portalowi Sample City. Wśród nich znalazły się cztery kosmetyki Melisa marki Uroda. Dzisiaj chciałabym zaprezentować Wam pierwszy kosmetyk z tej paczki, a mianowicie Balsam do ciała do skóry delikatnej. Balsam ten jest pierwszym kosmetykiem tej marki, jaki wpadł mi w ręce. Bardzo lubię mazidła do ciała więc ten poszedł na pierwszy ogień. Czy się sprawdził?


Kosmetyk zamknięty jest w plastikowej białej buteleczce z wygodną pompką. Konsystencja balsamu jest bardziej zbliżona do konsystencji mleczka i według mnie tak ten kosmetyk powinien się nazywać, ponieważ jest trochę rzadki, ale nie wodnisty. Bardzo szybko się wchłania i pozostawia skórę gładką i nawilżoną. Zapach balsamu jest delikatny i przyjemny, nie chemiczny i przez jakiś czas utrzymuje się na skórze, co mi się bardzo podoba.


Minusem tego balsamu jest jego dość rozbudowany skład i parafina na drugim miejscu oraz parabeny. Na szczęście posiada też w swoim składzie kilka dobrych składników np. wyciąg z melisy i zielonej herbaty, olej z orzechów makadamia, sorbitol, prowitaminę B5 i alantoinę.


Drugim minusem jest trochę słaba wydajność, bo trzeba go więcej nałożyć na skórę, aby uzyskać zadowalające nawilżenie. Nie wiem czy kosmetyk ten będzie odpowiedni dla osób z bardzo suchą skórą. Moja nie wymaga zbyt dużego nawilżenia więc dla mnie jest ok. Na pewno nada się dla osób ze skórą delikatną, ponieważ nie podrażnia i nie uczula skóry. Nie pozostawia na skórze tłustego filmu, a delikatną warstwę ochronną. Opakowanie ma pojemność 200ml więc jest poręczne i wygodne. Dzięki pompce możemy wygodnie dozować sobie odpowiednią ilość kosmetyku. Podsumowując kosmetyk przypadł mi do gustu, ale nie wiem czy jeszcze po niego sięgnę, bo kosmetyki marki Uroda ciężko znaleźć w popularnych drogeriach. Jedynie można się na nie natknąć w małych osiedlowych drogeryjkach, do których ja chodzę bardzo rzadko.

Miałyście okazję używać tego balsamu? Co o nim sądzicie?

Pozdrawiam K. :-)

środa, 21 sierpnia 2013

Nowości na froncie Wibo...

Wiem, że wiele dziewczyn chwali sobie lakiery do paznokci marki Wibo i Lovely. Ja też do nich należę i mam w swojej kolekcji kilka lakierów tych marek. Oczywiście wśród nich zdarzają się gorsze okazy, ale większość lakierów jest w porządku. Lakiery te możemy dostać w wielu wariantach kolorystycznych, a co najważniejsze są łatwo dostępne w Rossmanie, co mnie bardzo cieszy. Oprócz lakierów do paznokci w ich szafach możemy znaleźć także wiele innych kosmetyków, ale dzisiaj będzie tylko o nowościach lakierowych, które niebawem zagoszczą na stałe.

Na jesień do kolekcji lakierów z serii Express Growth, liczącej ponad 40 kolorów, dołączy kilka nowości. Będzie to 7 nowych odcieni z shimmerowym wykończeniem. Wśród nich będziemy mogły znaleźć takie kolory:




Jak widzicie wszystkie lakiery mają w sobie malutkie brokatowe drobinki. Mam nadzieję, że lakiery będą się ładnie prezentowały na paznokciach, tak samo jak w buteleczkach. Mi osobiście lakiery bardzo się podobają i z pewnością na któryś się skuszę. Wśród tych odcieni jest czerwień, fiolet, fuksja, pastelowy róż, popielaty więc każda z nas znajdzie coś dla siebie.

Kolejne lakierowe nowości to kolekcja Blink Blink, czyli błyszczące i lśniące brokatowe kompozycje kolorów. Z pewnością nadadzą się na specjalne okazje i będą fajną ozdobą na paznokciach.


Jak widzą Wam się te nowości lakierowe? Przypadło Wam coś do gustu? Jeśli tak to już we wrześniu będziecie mogły nabyć coś z tych błyskotek.

Pozdrawiam K. :-)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Lipcowe zakupy kosmetyczne...

Systematycznie staram się ograniczać moje zakupy kosmetyczne, ponieważ spory zapas kosmetyków czeka na swoja kolej. Na szczęście udaje mi się systematycznie je zużywać, dlatego też trzeba uzupełniać zapasy ;-) Zakupy, które Wam dzisiaj pokazuję to kosmetyki, które kupowałam przez cały miesiąc. Myślę, że już w tym miesiącu nic więcej nie trafi do moich rąk, stąd dzisiaj taki post.


Oto co wpadło w tym miesiącu w moje ręce:
* Peelingujący żel pod prysznic BeBeauty - wersja zapachowa to Bali, która bardzo trafiła w mój gust. Jest to pierwszy mój żel z tej serii i chyba nie ostatni, chociaż jeszcze go nie używałam, to zapach jest pyszny. (4,99zł)
* Peeling myjący z gruszką Joanna Naturia - tego malca chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Zapach podobny do żelu powyżej. Nie jest to jakiś super mocny zdzierak, ale z martwym naskórkiem radzi sobie całkiem dobrze, nie podrażniając przy tym skóry. (3,49zł)
* Pianka do golenia brzoskwiniowa Isana - pierwszy raz ją kupiłam, ale jeszcze nie miałam okazji jej używać. Zapach przypadł mi do gustu więc póki co jest ok. Zobaczymy jak będzie się sprawować w praktyce. (ok. 4zł)
* Casting Creme Gloss Loreal Paris - skusiłam się na tą farbę, bo jest teraz w Rossmannie w promocji za niecałe 19zł. Do tej pory byłam wierna szamponom koloryzującym  Marion, ale teraz postawiłam na coś trwalszego. Kolor, który wybrałam to Czekolada nr 535. Mam nadzieję, że kolor wyjdzie taki o jakim marzę. (ok. 19zł)
* Pomadka rumiankowa Alterra - używam tej pomadki jako odżywkę do rzęs i brwi i spisuje się naprawdę bardzo dobrze. Po kilku tygodniach zauważyłam, że moje rzęsy mają zdecydowanie lepszą kondycję. (3,99zł)
* Szampon odświeżający Garnier Ultra Doux Kwiat Lipy - to moje pierwsze opakowanie szamponu Garniera z tej serii. Zapach trochę dziwny, ale mam nadzieję, że szampon będzie spełniał swoje zadanie. (5,99zł/400ml)
* Chusteczki nawilżające Babydream - mimo, iż dzieci póki co nie posiadam, chusteczki nawilżające kupuję regularnie, bo zawsze się do czegoś przydają. Maja wszechstronne zastosowanie, a ich mini wersję noszę zawsze w torebce. (ok. 3,50zł)

To by było na tyle z moich kosmetycznych zakupów. W tym miesiącu zbytnio nie zaszalałam. Jak widzicie kosmetyki, które ostatnio kupiłam, zużywa się na bieżąco, dlatego zawsze korzystam z promocji i kupuję je na zapas, aby nie przepłacać. Wolę mieć jedno opakowanie w zapasie, bo różne wypadki chodzą po ludziach ;-)

Pozdrawiam K. :-)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Kolejny dwufazowiec na horyzoncie...

Jakiś czas temu zamieściłam na moim blogu recenzje dwóch dwufazowych płynów do demakijażu. Pierwszy to dwufazowiec z Bielendy (recenzja), a drugi to dwufazowiec z Eva Natura (recenzja). Oba przypadły mi do gustu i każdy bardzo dobrze spełniał swoją rolę. A dzisiaj chciałam Wam zaprezentować ostatni już dwufazowy płyn do demakijażu, jaki miałam okazję używać. Mowa tu o dwufazowym płynie do demakijażu marki Ziaja. Kosmetyki Ziaja lubię i często po nie sięgam. Oczywiście jak w każdej marce produkującej kosmetyki i tu znajdziemy jakieś buble, ale jest to chyba nieuniknione. O bublu dzisiaj na pewno nie będzie. Będzie o bardzo dobrym i spełniającym swoje zadanie dwufazowcu. Tego dwufazowca używałam jako pierwszego i zużyłam już kilka jego opakowań. Regularnie do niego wracam i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł.


Płyn zamknięty jest w niewielkiej plastikowej buteleczce o pojemności 120ml. Jego jedna 'faza' jest niebieska, a druga przezroczysta. Opakowanie jest poręczne chociaż mam do niego pewne ale. Według mnie opakowanie jest jego jedynym minusem, bo po pierwsze jest zakręcane, co jak dla mnie jest trochę niewygodne. Wolałabym żeby było na 'klik'. Drugi minus opakowania to dość duży otwór przez który czasami wylewa mi się więcej płynu niżbym chciała. Często płyn ten 'wyskakuje' poza wacik. Poza tym sam płyn nie ma dla mnie żadnych wad.

Skład: 
Aqua (Water), Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, Sodium Chloride, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Sodium Benzoate, CI 42090.

Płyn przed wstrząśnięciem i po wstrząśnięciu.

Co do działania to tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. Płyn bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Nie wiem jak radzi sobie z makijażem wodoodpornym, bo takiego nie robię, ale producent zapewnia, że z tym także sobie poradzi. Dzięki temu płynowi nie musimy trzeć oczu, aby pozbyć się makijażu. Wystarczy lekko przycisnąć do powiek, chwilę odczekać, przetrzeć i gotowe. Płyn pozostawia na skórze delikatną tłustą warstewkę, ale szybko się wchłania i dzięki temu nawilża skórę wokół oczu. Płyn nie podrażnia, nie wywołuje pieczenia oczu, nie uczula. Polecany jest dla osób noszących soczewki kontaktowe. Jest przebadany okulistycznie.


Kolejnym plusem tego płynu jest mały skład chemiczny. To ważne jeśli stosujemy taki kosmetyk w okolicach oczu, bo nie chcemy żeby były podrażnione i czerwone. Nie zawiera substancji zapachowych. Kosmetyk ten jest łatwo dostępny i możemy go dostać w przystępnej cenie: ok. 6zł. Do tego jest bardzo wydajny. Czytałam o nim wiele pozytywnych, jak i negatywnych opinii, jednak mi ten produkt bardzo przypadł do gustu i regularnie do niego wracam. Wiadomo, że każdy ma inne gusta w kwestii kosmetyków i każdy kosmetyk inaczej działa na różne osoby. Dlatego musicie go przetestować, żeby na własnej skórze przekonać się o jego skuteczności.

Używałyście? Lubicie?

Pozdrawiam K. :-)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Mobile mix...

Dzisiejszy post, tak jak wczorajszy, także będzie króciutki. Standardowo jak co tydzień mam do pokazania kilka fotek z mijającego tygodnia. Ten tydzień upłynął mi na czytaniu książek, opalaniu i korzystaniu z ostatnich letnich dni, pracy w stajni i głaskaniu kotów :-) Swoją drogą to mogłabym pokazywać Wam tu same zdjęcia kotów, bo bardzo lubię robić im zdjęcia. Koty są bardzo fotogeniczne, czego bardzo im zazdroszczę. Ale koniec o kotach! Zapraszam do cotygodniowej porcji moich zdjęć.


1. Opalanie i czytanie.
2. Moja słodka słabość.
3. Maliny prosto z krzaka.
4. Układanie snopków słomy.




5. Kocie zabawy.
6. Testowanie Melisy.
7. Milka też lubi się opalać :)
8. Spacer.

Pozdrawiam K. :-)

sobota, 17 sierpnia 2013

Sobotnie lensitwo...

Dzisiejszy post jest z serii "kulturalnych". Nie będę Was przynudzać, bo nawet nie mam na to weny więc od razu przechodzę do konkretów :-)

Piosenka, którą ostatnio ciągle magluję to utwór One Republic "Counting stars". Fajnie słucha jej się w samochodzie, ale w domu też nią nie pogardzę.



Kolejna propozycja to książka Kathryn Bonelli "Hotel Kerobokan - Piekło na rajskiej wyspie Bali". Kto lubi literaturę faktu i ciężkie i trudne historie temu na pewno spodoba się ta książka. 


Ostatnia propozycja jest filmowa. Polecam Wam film "Drugie oblicze" z moim ulubionym aktorem Ryanem Gosslingiem, który tym razem wciela się w postać kaskadera motocyklowego napadającego na banki, aby utrzymać swojego nowo narodzonego syna. Jego decyzje wpływają na życie wielu osób. Oprócz Gosslinga możemy zobaczyć w nim Bradleya Coopera (kolejny dobry aktor) i Evę Mendes.


A Wy co polecacie na sobotnie i niedzielne popołudnie?

Pozdrawiam K. :-)

piątek, 16 sierpnia 2013

TAG: 50 faktów o mnie mam i ja...

Uległam blogerskiej modzie i postanowiłam stworzyć 50 faktów o mnie. Na początku broniłam się przed tym pomysłem, ale kiedy zaczęłam czytać fakty o innych blogerkach stwierdziłam, że to wcale nie taki głupi pomysł. Ogólnie nie lubię kiedy ktoś wie o mnie za dużo i staram się pilnować swojej prywatności jak tylko się da, ale ten sposób poznawania się nawzajem przypadł mi do gustu. A więc to moje 50 faktów o mnie :)

1. Uwielbiam koty i mam bzika na punkcie mojej kocicy Milki. Przebywanie z kotami relaksuje mnie. Kiedyś zawsze miałam rudego kota w domu. Teraz mam biało-czarną kocicę. A w stajni mam jeszcze 3 koty i 2 trzytygodniowe kocięta.
2. Poza kotami lubię wszystkie zwierzęta i nie toleruję ich złego traktowania i znęcania się nad nimi. Płaczę na wzruszających filmach o zwierzętach.
 3. Od prawie 3. miesięcy jestem szczęśliwą mężatką.
4. Mojego męża poznałam jeszcze w liceum i od tamtej pory jesteśmy nierozłączni :-)
5. Uwielbiam czytać książki, z kolei mój M. nie czyta w ogóle więc czytam za nas oboje.
6. Kiedy miałam naście lat słuchałam hip-hopu, rapu i reggae i do dzisiaj bardzo lubię te gatunki muzyczne.
7. Uwielbiam wszystko co kokosowe.
8. Jestem uzależniona od serialu "Chirurdzy" i prawie na każdym odcinku płaczę.
9. Nigdy nie farbowałam włosów, ale chyba niedługo to zmienię.
10. Mam lęk wysokości i boję się głębokiej wody.
11. Jako dziecko nie lubiłam karuzeli i do dzisiaj ich nie lubię. To chyba przez ten lęk wysokości.
12. Lubie porządek. W moim domu wszystko ma swoje miejsce i od razu widzę kiedy ktoś coś przestawi. Czy to pedantyzm?
13. Trochę to dziwne, ale bardzo lubię wyrzucać różne rzeczy.
14. Lubię myć naczynia. Nie cierpię kiedy ktoś po sobie nie sprząta.
15. Nie lubię brukselki i szpinaku, ale uwielbiam szparagi i oliwki. Jestem też mięsożerna.
16. Mam słabą pamięć i wszystkie sprawunki muszę sobie zapisywać.
17. Lubię oglądać polskie filmy, które według mnie są trochę zryte.
18. Za pierwszym razem zdałam na prawo jazdy z czego jestem bardzo dumna, ale do tej pory nie wiem jakim cudem to zrobiłam.
19. Jestem bardzo punktualna i nie cierpię gdy ktoś się spóźnia. Zawsze wolę przyjść wcześniej i poczekać na kogoś niż się spóźnić.
20. Marzę o podróży w jakiś daleki zakątek świata, ale nie wiem, czy potrafiłabym się na coś zdecydować, bo lista jest bardzo długa.
21. Strasznie nie lubię gdy ktoś mnie fotografuje, bo jestem niefotogeniczna. Zawsze to ja robię innym zdjęcia, a mnie na żadnym nie ma.
22. Nigdy nie leżałam w szpitalu i bardzo się tego boję.
23. Obrzydzają mnie wszelkiego rodzaju rany.
24. Nie mam talentu do malowania, śpiewania i tańczenia, nad czym bardzo ubolewam.
25. Moi rodzice mają dwa konie i od jakiegoś czasu uczę się jeździć konno.
26. Mam dwie młodsze siostry. Niestety jest między nami duża różnica wieku i z jedną ciężko mi się dogadać ;)
27. Rzadko noszę sukienki i spódnice. W spodniach czuję się najwygodniej.
28. Nienawidzę szpilek i mogę policzyć na palcach ile razy miałam je na sobie.
29. Jestem nieśmiała i nieufna.
30. Rzadko piję alkohol, chociaż kiedyś za czasów szkolnych piłam więcej i częściej ;-)
31. Nie palę papierosów i bardzo przeszkadza mi dym papierosowy.
32. Planuję wszystko z dużym wyprzedzeniem, co dobija mojego M.
33. Jestem bardzo oszczędna i nie wydaję pieniędzy na byle co.
34. Lubie się pakować i potrafię to robić.
35. Od czasu kiedy prowadzę bloga zaczęłam kupować kosmetyki na zapas, ale na szczęście systematycznie je zużywam.
36. Nie jestem kawoszem. Kawę piję tylko kilka razy w miesiącu. Za to uwielbiam herbatę.
37. Lubię ćwiczyć z Ewą Chodakowską. Staram się to robić regularnie, najlepiej codziennie.
38. Podczas sprzątania muszę słuchać muzyki. Sprzątanie relaksuje mnie.
39. Jestem bardzo tolerancyjna. Toleruję homoseksualizm, inne religie i wiele innych rzeczy, których inni nie tolerują.
40. Nie usnę przy otwartym oknie, bo myślę, że w nocy wejdzie mi pełno robali do pokoju.
41. Nie potrafię zrobić sobie kreski na powiece kredką do oczu. Jedynie eyelinerem mi to wychodzi, ale robię to bardzo rzadko.
42. Nigdy nie leciałam samolotem, ale mam nadzieję, że to niedługo się zmieni.
43. Lubię spać podczas burzy i gdy mocno pada deszcz.
44. Moim ulubionym kolorem jest fioletowy i zielony.
45. Kiedyś regularnie paliłam trawkę, ale z wiekiem mi przeszło ;)
46. Czasami jestem bardzo nerwowa, a wtedy lepiej z kijem nie podchodzić.
47. Uwielbiam jeść surowy zielony groszek.
48. W przyszłości chciałabym mieć w domu własną biblioteczkę z ulubionymi książkami.
49. Zbieram butelki ;-), ale takie ozdobne, kolorowe i o dziwnych kształtach. Mam ich sporo :-)
50. Jestem uzależniona od Blogerra. Wchodzę na niego po kilka razy dziennie.



To by było na tyle o mnie :) Ciężko było wybrać 50 najbardziej sensownych faktów o mnie. Z chęcią dopisałabym tu jeszcze z 50, ale to innym razem ;)

Pozdrawiam K. :-)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Nowe testowanie Melisy...

W tamtym tygodniu załapałam się do testów na portalu Sample Cityl i otrzymałam od nich w ramach testowania zestaw kosmetyków Melisa marki Uroda. Zdziwiłam się kiedy otrzymałam od nich paczkę, bo znalazłam w niej aż 4 pełnowymiarowe kosmetyki. W skład tego zestawu weszły: płyn micelarny, balsam do ciała, krem silnie nawilżający, krem przeciwzmarszczkowy. 


Krem przeciwzmarszczkowy oddałam mamie, a resztę kosmetyków zaczęłam już testować i jestem mile zaskoczona tymi kosmetykami. Więc czekajcie na recenzje poszczególnych kosmetyków, które będą już niebawem.

Miałyście okazję przetestować kosmetyki tej marki?

Pozdrawiam K. :-)

środa, 14 sierpnia 2013

Kakaowe mleczko do ciała Ziaja...

Jak wiecie bardzo lubię mazidła do ciała i dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją takiego kosmetyku. Kakaowe mleczko do ciała z Ziaji lubię bardzo i zawsze chętnie po niego wracam. W ogóle to lubię kosmetyki Ziaji, ale nie wszystkie niestety się u mnie sprawdziły. Ten balsam akurat spełnia moje oczekiwania.


Oto co zapewnia nam producent:
Właściwości:
- delikatnie natłuszcza i normalizuje procesy lipo-regeneracji skóry,
- wzmacnia naturalną barierę ochronną minimalizując ryzyko podrażnienia,
- prawidłowo nawilża oraz zapewnia skórze wysoką elastyczność,
- zachowuje gładkość, miękkość i jędrność na poziomie skóry młodej,
- poprawia koloryt oraz przyspiesza powstawanie równomiernej opalenizny.

Balsam, a właściwie mleczko do ciała zamknięte jest w 400ml białej plastikowej butelce. Butelka zaopatrzona jest w wygodną pompkę, która ułatwia nam aplikację kosmetyku. Zapach mleczka jest typowo kakaowy, ale nie mulący. Konsystencja jest gęsta i lekko tłustawa, ale bardzo łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy na skórze. Mleczko pozostawia na skórze delikatny i przyjemny zapach.


Mleczko nie zawiera parabenów ani barwników, co jest niewątpliwie jego zaletą. Co do działania to na pewno mleczko dobrze nawilża skórę. Po jego zastosowaniu skóra jest gładka, delikatna i miękka. Nie zauważyłam, aby mleczko poprawiało koloryt skóry, ale z natury mam śniadą cerę więc gdybym była bledsza to może zauważyłabym jakąś różnicę. Plusem jest też wydajność - mleczko wystarcza mi na ok. 2 miesiące. Kosmetyk nie uczula, nie zapycha i nie podrażnia. Jest łatwo dostępny i w przystępnej cenie. Dodatkowym plusem jest wygodna i higieniczna pompka dzięki której nie musimy co chwilę obracać butelki, aby nabrać kosmetyk.


Używałyście? Lubicie to mleczko? Znacie podobne mleczka do tego?

Pozdrawiam K. :-)

wtorek, 13 sierpnia 2013

Ulubiony olejek pielęgnacyjny...

Każda z nas pragnie mieć skórę gładką i idealnie nawilżoną przez cały dzień. Dlatego też często zmieniamy mazidła do ciała, aby w końcu trafić na swój ideał. Jego poszukiwania mogą trwać czasami i latami, a kiedy go znajdziemy, to po jakimś czasie może nam się znudzić i zapragniemy czegoś nowego. Ja bardzo lubię testować nowe balsamy, mleczka i oliwki do ciała, dlatego skusiłam się na zakup Olejku pielęgnacyjnego Babydream, o którym wiele czytałam. Już po pierwszym użyciu przypadł mi do gustu i regularnie do niego wracam. Według mnie można go nazwać ideałem za niewielką cenę.


Olejek zamknięty jest w niebieskiej plastikowej buteleczce typowej dla kosmetyków Babydream. Opakowanie jest poręczne i wygodne w użyciu. Dzięki dosyć małemu otworowi nie wyleje nam się zbyt duża ilość olejku. Konsystencja olejku jest rzadka i trzeba uważać żeby nie spłynął nam z dłoni. Zapach jest delikatny i przyjemny, nie drażniący. Olejek łatwo się rozsmarowuje na skórze i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu na skórze, a delikatną warstwę ochronną. Jedynym minusem tego kosmetyku jest naklejka na opakowaniu, która po jakimś czasie zaczyna się odklejać i trochę nieestetycznie to wygląda.


Wiem, że niektóre blogerki używają tego olejku do olejowania włosów i chwalą go sobie, bo nie obciąża włosów, odżywia, wygładza i nabłyszcza włosy i łatwo go z nich zmyć. Ja w tym celu go jeszcze nie używałam, ale wszystko przede mną. Obecnie mam drugie opakowanie tego olejku i z pewnością nie ostatnie. Póki co czeka on na swoją kolej, bo dalej męczę nieszczęsny krem z Isany. Olejek można stosować także zaraz po kąpieli na mokrą jeszcze skórę. Jeśli ktoś lubi dwufazowce do demakijażu może także spróbować olejku do tego celu, bo podobno sprawdza się w tym bardzo dobrze. Idealnie też łagodzi podrażnioną skórę po depilacji. Można nim także nawilżać twarz i używać do masażu. Jak widzicie olejek ma wiele zastosowań więc tym bardziej warto się w niego zaopatrzyć.

Skład: 
Helianthus Annuus Seed Oil, Cetearyl Isononanoate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Simmondsia Chinensis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Chamomilla Recutita Flower Extract, Bisabolol, Calendula Officinalis Flower Extract, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Parfum.


Skład olejku nie jest zbyt skomplikowany więc to kolejny plus. Olejek jest łatwo dostępny w Rossmanie i kosztuje ok. 7-8zł, a w promocji kupowałam go za niecałe 4zł/250ml. Nie podrażnia i nie uczula skóry. Ma wielostronne zastosowanie, co niewątpliwie jest chyba jego największym plusem. Póki co olejek ten jest moim ulubieńcem i ideałem za niewielką cenę. 

Używałyście? Czy macie jakieś inne ulubione olejki pielęgnacyjne?

Pozdrawiam K. :-)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Paznokcie makiem zasiane...

Dawno nie pokazywałam Wam moich lakierowych przygód, ale wszystko przez to, że bardzo rzadko maluję sobie paznokcie. Wszystko przez to, że moje paznokcie są ostatnio w kiepskiej kondycji i próbuję doprowadzić do porządku. W tym celu kupiłam sobie słynną odżywkę 8 w 1 Eveline i czekam na efekty. Odżywki używam dopiero 2 tygodnie więc jeszcze nie zauważyłam zbytniej poprawy, ale jestem dobrej myśli. Ostatnio skusiłam się na nowy lakier i musiałam go Wam pokazać, bo według mnie efekt jest ciekawy i jest idealny na letnią i wiosenną porę. Same zobaczcie!


Jak widzicie w lakierze jest pełno malutkich czarnych drobinek, które na paznokciu wyglądają jak mak. Lakier jest jasnożółty. Chociaż na zdjęciach ciężko uchwycić jego prawdziwy odcień. Na niektórych zdjęciach wygląda jakby był pastelowy, ale po pomalowaniu paznokci jest bardziej żywy. Wpada w lekko neonowe tony. Do dokładnego pokrycia płytki w zupełności wystarczą dwie warstwy lakieru, bo po jednej warstwie zostają smugi i efekt jest zbyt delikatny. Lakier dosyć szybko schnie i utrzymuje się na paznokciach 2-3 dni bez żadnych odprysków więc to dobry efekt, biorąc pod uwagę fakt, że lakier kosztował mnie 3,90zł. Lakier po wyschnięciu nie jest chropowaty i posiada delikatny połysk.


Konsystencja lakieru jest dosyć rzadka, ale myślę, że z czasem zgęstnieje. Poza tym odcieniem do wyboru jest jeszcze kilka kolorów i możliwe, że jeszcze na jakiś się skuszę. Wszystkie są w jasnych odcieniach więc są idealne na tą porę roku. Niestety lakiery Lemax nie posiadają nr więc nie mogę Wam ich podać. Trudno też się na nie natknąć, bo ja ten znalazłam w sklepiku z drobiazgami. Podoba Wam się taki efekt? Bo mi bardzo i fajnie się go nosi na pazurkach :)



Pozdrawiam K. :-)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Mobile mix...

Wczoraj nie miałam zupełnie czasu na napisanie nowego posta, bo odwiedzaliśmy rodzinkę i trochę leniuchowaliśmy. Upał już odpuścił, chociaż jak dla mnie mogłoby być ciągle tak gorąco. Dzisiaj jak co tydzień przychodzę do Was z porcją nowych fotek z kończącego się tygodnia.


1. Piękna Milka :-)
2. Nowy kolor na paznokciach.
3. Wakacyjne ognisko.
4. Pyszny świeży kokos.


5. Sobotnie grillowanie.
6. Relaks w ogrodzie.
7. Szykuje się nowe testowanie.
8. Spacer nad jeziorem.

Ostatnio jakoś mało zdjęć udaje mi się robić w ciągu tygodnia, bo zawsze zapominam o uwiecznianiu różnych momentów na fotkach.

Chciałam Wam jeszcze polecić dwa rozdania kosmetyczne, które odbywają się na dwóch ciekawych blogach:









Pozdrawiam K. :-)

piątek, 9 sierpnia 2013

Dwufazowy płyn do demakijażu Herbal Garden Eva Natura ...

Jakiś czas temu kupiłam na promocji w Rossmanie dwufazowy płyn do demakijażu z ekstraktem z zioła świetlika marki Herbal Garden Eva Natura. Kosmetyk kosztował niecałe 4 zł więc postanowiłam się na niego skusić. Kilka dni temu wykończyłam dwufazowca z Bielendy i przyszedł czas na przetestowanie tego produktu. Po raz kolejny miło się zaskoczyłam swoim zakupem w ciemno.


Kosmetyk zamknięty jest w plastikowej przezroczystej buteleczce o pojemności 150ml. Opakowanie jest bardzo poręczne i nie ma żadnych problemów przy aplikacji płynu na wacik. Płyn ma ładny zielonkawy kolor. Zapach jest delikatny i ledwo wyczuwalny. Polubiłam ten płyn od pierwszego użycia, ponieważ bardzo dobrze poradził sobie ze zmyciem makijażu. Aby pozbyć się makijażu wystarczy delikatnie przycisnąć nasączony nim wacik, a ten wszystko dokładnie zbierze, bez konieczności tarcia oczu. W ogóle nie podrażnił mi oczu, nie wywołał pieczenia, ani swędzenia. Pozostawia na skórze delikatną tłustą warstwę, która na szczęście szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej skóry.


Kosmetyk nadaje się dla osób noszących szkła kontaktowe. Według mnie nada się też dla osób o wrażliwych oczach. Zawiera w sobie ekstrakt z ziela świetlika, który dodatkowo pielęgnuje i odżywia naskórek. Producent zapewnia, że kosmetyk poradzi sobie także z wodoodpornym makijażem. Ja takiego nie stosuję więc nie powiem Wam czy to prawda. Po zakupie tego kosmetyku czytałam o nim wiele opinii, że nie radzi sobie ze zmywaniem makijażu i że jest kiepskiej jakości, jednak ja w ogóle się z tym nie zgodzę. Dla mnie kosmetyk jest bardzo dobrej jakości, świetnie zmywa makijaż, nie podrażnia, nie uczula, a do tego kosztuje niewiele. Jedynym jego minusem może być dostępność. Ja widziałam go tylko w Rossmanie i to nie zawsze. Poza tym płyn ten spełnia wszystkie moje oczekiwania i z pewnością do niego wrócę.

Płyn przed i po wstrząśnięciu :-)

Miałyście okazję używać tego płynu? Przypadł Wam do gustu?

Pozdrawiam K. :-)

środa, 7 sierpnia 2013

Ulubieniec wśród balsamów do ciała...

Wczoraj nie miałam weny na pisanie recenzji kosmetycznej, za to dzisiaj muszę Wam zaprezentować mojego ulubieńca wśród balsamów do ciała. Zużyłam już kilka o ile nie kilkanaście opakowań tego produktu i ciągle mi mało. A co mam na myśli? Chodzi mi o Mleczko do ciała z oliwa z oliwek Isana. Kosmetyk ten kilka razy gościł w moich projektach denko. W sumie to dawno już go nie używałam, bo testowałam inne nowości, ale po zażywaniu słonecznych kąpieli, postanowiłam ponownie do niego wrócić.


Mleczko mieści się w plastikowej miękkiej butelce o pojemności 400ml. Konsystencja tego kosmetyku jest gęsta i nie spływa z dłoni, czyli jest taka, jaką lubię najbardziej. Zapach jest przyjemny, delikatnie oliwkowy. Pomimo gęstej i lekko tłustej konsystencji, mleczko nie jest klejące, łatwo się rozsmarowuje na skórze, bardzo szybko wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy.

Skład: 
Aqua, Ethylhexyl Stearate, Isopropyl Palmitate, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Dicaprylyl Ether, Glycerin, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Magnesium Sulfate, Olea Europea Oil, Cera Alba, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Buthylparaben, Parfum, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Tocopheryl Acetate, Sodium Lactate, Citric Acid.

Dla niektórych osób minusem może być skład mleczka, które zawiera sporą ilość parabenów. Mnie jednak to nie przeszkadza w kosmetykach do ciała. Raczej unikam ich w kosmetykach do twarzy, a tu nie sprawiają mi problemów.

 
 Co do działania, to z tego jestem najbardziej zadowolona. Mleczko naprawdę bardzo dobrze nawilża suchą skórę. Nie powoduje przy tym podrażnienia i uczulenia. Łatwo się rozprowadza, szybko wchłania i pozostawia na skórze delikatny zapach. Pozostawia skórę nawilżoną na cały dzień. Kolejnym plusem jest jego wydajność, bo taka butelka 400ml wystarcza mi na ok. 2 miesiące. Do tego cena jest powalająca. Możemy go kupić w Rossmanie już za 7-8zł, więc myślę, że to nieduży wydatek za bardzo dobrą jakość. Uważam, że wiele cenionych marek mogłoby brać przykład z tego mleczka. Dla mnie jest on idealny zarówno na zimę, jak i na lato. Świetnie nadaje się jako nawilżacz po kąpielach słonecznych i wodnych, kiedy mamy rozgrzaną, suchą i ściągniętą skórę. Działa wtedy jak opatrunek. Ostatnio to mleczko skojarzyło mi się z balsamami z Nivei, które mają trochę podobny zapach, podobną konsystencję i tak samo dobrze nawilżają. Jak już wspomniałam jest to mój ulubieniec wśród balsamów i regularnie do niego wracam.

Dzisiejszym postem chciałabym kolejny raz udowodnić, że tanie nie zawsze oznacza złe i gorszą jakość.

Pozdrawiam K. :-)

wtorek, 6 sierpnia 2013

Upał ogarnął wszystkich...

Dzisiaj nie będzie żadnej recenzji kosmetycznej ani nic z tych rzeczy, ponieważ dopiero przed chwilą wróciłam z nad jeziora i jestem padnięta, ale zadowolona. Temperatura osiąga maksimum i w sumie nie pamiętam, kiedy mieliśmy takie upalne lato. Byłam nad super jeziorem, które wygląda jak mini morze, ale jest o niebo czystsze niż nasze polskie morze ;) Nie mam w zapasie żadnych fotek kosmetyków, dlatego dzisiaj mam dla Was propozycje 'kulturalne'.

Na pierwszy rzut idzie jeden z moich ulubionych wykonawców, którego głos jest obłędny, przynajmniej dla mnie - chłopak wymiata. John Newman "Cheating".


Film, który ostatnio obejrzała to "Poradnik pozytywnego myślenia". Wiem, jestem trochę opóźniona w nowościach, ale wszystko przez to, że miałam na kompie mnóstwo filmów, które mi zalegały i musiałam je obejrzeć. Film jest interesujący, ale według mnie nie każdemu przypadnie do gustu. Mi się spodobał, dlatego polecam. Teraz poluję na tę książkę, bo dla mnie książka jest zawsze lepsza niż jej ekranizacja.


Co do książki polecam "Córki mordercy" Susan Randy Meyers. Książka bardzo mnie wciągnęła, a to dlatego, że lubię literaturę, która opisuje historie z życia wzięte, czasami bardzo trudne i nieprzyjemne. Nie wiem czy to normalne? ;-)



Pozdrawiam K. :-)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Tanie nie znaczy złe...

W codziennej pielęgnacji twarzy najważniejsze jest jej odpowiednie oczyszczenie. Trzeba pozbyć się wszystkich zanieczyszczeń z twarzy, aby móc dalej ją pielęgnować. Dotyczy to wszystkich typów cery bez wyjątku. Każdy ma inne oczekiwania co do kosmetyków, ale każdy chce, aby kosmetyki nie podrażniały i spełniały swoją rolę jak najlepiej. Osobiście lubię testować kosmetyki z "niższej półki', bo wiem, że wśród nich kryją się prawdziwe perełki kosmetyczne, które spokojnie mogą konkurować z kosmetykami z "wyższych półek". Stąd dzisiaj moja kosmetyczna recenzja delikatnego żelu-kremu łagodzące do mycia twarzy Be Beauty.


Chyba każdy natrafił się na słynne Biedronkowe kosmetyki marki Be Beauty. Ostatnio głośno było o płynie micelarnym z tejże firmy, który zrobił prawdziwą furorę. Kosmetyk ten udowodnił, że tanie nie znaczy złe. Dzisiaj kolejny dowód na to, że tanie kosmetyki są naprawdę dobre. Delikatny żel-krem łagodzący do mycia twarzy Be Beauty zamknięty jest w klasycznej tubie. Ma miły i delikatny zapach, który nie jest chemiczny. Jego konsystencja jest gęsta i delikatna. Rzeczywiście jest żelowo-kremowa, chociaż dla mnie jest bardziej kremowa. Dla niektórych minusem może być to, że kosmetyk ten w ogóle się nie pieni, ale mi to nie przeszkadza, bo i tak dobrze myje twarz. Producent pisze, że żel-krem radzi sobie z demakijażem twarzy i oczu, jednak ja używam go jedynie do mycia twarzy, bo do demakijażu oczu używam dwufazowca.


Produkt ten bardzo dobrze radzi sobie z oczyszczaniem twarzy. Pozostawia skórę oczyszczoną i odświeżoną. Nie podrażnia, nie uczula i nie wysusza skóry. Po umyciu nim twarzy skóra jest delikatna, gładka i nie czujemy po nim uczucia ściągnięcia. Dużym plusem tego kosmetyku jest brak SLS. W składzie niestety są parabeny.


Moim zdaniem jak za taką śmieszną cenę (4,99zł) kosmetyk jest warty zakupu. Na pewno nada się dla osób z suchą i wrażliwą skórą. Ma konsystencję, którą bardzo lubię w kosmetykach tego typu, bo jest gęsty i nie przecieka przez palce. Nie wywołał u mnie żadnych podrażnień i innych nieprzyjemnych efektów. Jak dla mnie nic dodać, nic ująć.


Lubicie Biedronkowe kosmetyki? Używałyście tego kremowego żelu?

Pozdrawiam K. :-)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Mobile mix...

No i po pięknej pogodzie. Nie wiem jak u Was, ale u mnie całą noc lało i była burza i teraz dalej pada i nie zapowiada się żeby było słonecznie. Dzisiaj króciutki post z serii Mobile mix. Do tego mogę Wam polecić piosenkę, którą ostatnio odkryłam, a mianowicie utwór "Same love" Macklemore & Ryan Lewis. Myślałam, że ten wykonawca wykonuje tylko takie szybsze piosenki bez konkretnego przekazu, a tu nagle takie miłe zaskoczenie. 


A co do fotek, to proszę:


1. Ulubiona orzechowa czekolada.
2. Nowe paznokciowe nabytki.
3. Wciągająca książka na letnie poranki, południa, popołudnia, wieczory :)
4. Blogowanie.


5. Kartka z kalendarza.
6. Nowa zawieszka od aero.pl.
7. Wielki zaskroniec.
8. Leśne niebo.

Jak Wam mija niedziela? Udanego poniedziałku ;-)

Pozdrawiam K. :-)