czwartek, 31 stycznia 2013

Suplement diety CelluOFF... Ktoś chętny???

Pod koniec tamtego roku dostałam do przetestowania suplement diety CelluOFF. Jak sama nazwa wskazuje są to kapsułki zwalczające cellulit. Pewnie już o nim słyszałyście i miałyście możliwość jego przetestowania. Jeśli jednak ktoś o nim nie słyszał, oto co pisze o nim producent:

"CelluOFF suplement diety jest innowacyjnym preparatem przeznaczonym dla kobiet aktywnie walczących z cellulitem (ćwiczenia fizyczne, dieta antycellulitowa). CelluOFF suplement diety może być także stosowany wspomagająco podczas intensywnych programów wyszczuplających.
- Ekstrakt z gorzkiej pomarańczy wpływa na ukrwienie i odżywienie tkanek i włosowatych naczyń krwionośnych,
- Otoczkowany olej z ogórecznika lekarskiego (Borago Officinalis L.) zawiera kwas g-linolenowy, który wpływa na nawilżenie i ujędrnienie skóry, 
- Ekstrakt z liści pokrzywy i ekstrakt pozyskany z pędów bambusa zawierają krzem,
- Ekstrakt z morszczynu pęcherzykowatego jest naturalnym źródłem jodu, który pomaga zachować zdrową skórę. Ekstrakt z morszczynu pęcherzykowatego jest stosowany pomocnico w programach wyszczuplających, 
- Witaminy B1, B2, niacyna, biotyna i kwas pantotenowy przyczyniają się do utrzymania prawidłowego metabolizmu energetycznego, 
- Witamina B3, niacyna oraz biotyna pomagają zachować zdrową skórę oraz pomagają w utrzymaniu prawidłowego stanu błon śluzowych, 
- Witamina B2 pomaga w ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym,
- Biotyna przyczynia się do utrzymania prawidłowego metabolizmu makroskładników odżywczych."
Czy są jakieś efekty? Tego nie wiem, bo wzięłam tylko 8 kapsułek i na tym zakończyłam moją aktywną walkę z cellulitem hehe. Nie było to spowodowane jakimiś skutkami ubocznymi, ale po prostu moją super pamięcią, która nie zakodowała sobie potrzeby brania tych tabletek. Z tego też powodu preparat raz brałam, raz nie brałam, itd. Z tego względu odstawiłam te tabletki na bok i postanowiłam ich już więcej nie brać, bo to nie miało większego sensu. Ale do czego zmierzam...
Zostało mi 12 kapsułek i nie mam co z nimi zrobić. Szkoda je wyrzucać, bo zawsze może ktoś je jeszcze wykorzystać. I tu jest sedno całej sprawy: Chciałabym którejś z Was podarować ten suplement :) Więc jeśli któraś z Was chce się pozbyć cellulitu i może akurat jest w trakcie brania tego preparatu lub ma zamiar go zastosować i chciałaby otrzymać 12 nietkniętych kapsułek tego preparatu wraz z opakowaniem, zapraszam do zostania publicznym obserwatorem mojego bloga, a w komentarzu proszę o podanie swojego e-maila. W środę wylosuję osobę, do której trafi suplement.

Pozdrawiam ;-)

wtorek, 29 stycznia 2013

Specjalny rabat dla Wizażanek w Rossmannie...

Nie wiem czy wiecie, ale od 2.01 do 31.01 w Rossmannie obowiązuje promocja na produkty do stylizacji włosów. Z okazji mogą korzystać jedynie osoby posiadające konto na Wizażu. Rabat wynosi 20% i obejmuje wszystkie produkty Isana Hair Styling, czyli pianki, żele, lakiery i woski, które pozwolą wykonać szalone fryzury, ale też te klasyczne i na co dzień. Aby skorzystac z oferty należy pobrać kod rabatowy, który uprawnia do zakupu jednego promocyjnego produktu. A więc jeśli marzycie o dobrym utrwaleniu fryzury zapraszam do skorzystania z promocji, która już niebawem kończy się.

Więcej informacji o promocji (tutaj).

 





poniedziałek, 28 stycznia 2013

Kosmetyczne poniedziałki u Mss Aleksandra...

Niedawno trafiłam na całkiem ciekawy blog o tematyce kosmetycznej, którego autorka wpadła na bardzo fajny pomysł kosmetycznych poniedziałków. Akcja polega na tym, że  w każdy poniedziałek u niej na blogu będzie można zdobyć umilacza poniedziałków - takie małe kosmetyczne rozdanie. Co tydzień wyląduje tam jeden kosmetyk, który w poniedziałek będzie można wygrać i tym sposobem cieszyć się z tak nielubianych poniedziałków. Jeśli więc Wy także nie lubicie poniedziałków (bo kto je lubi?) serdecznie zapraszam na bloga Oli Mss Aleksandra i do wzięcia udziału w ciekawych rozdaniach.

Tu bezpośredni link do zasad kosmetycznych poniedziałków (tutaj)
Pozdrawiam ;-)

niedziela, 27 stycznia 2013

Pierwszy projekt denko w 2013 roku...

Dzisiaj prezentuję pierwszy projekt denko w tym roku. Udało mi się zużyć trochę produktów. Niektóre z nich stale goszczą na moich półkach, inne po raz pierwszy, ale nie po raz ostatni. Są też i takie do których raczej nie powrócę. 
1. Kwas borny Borasol -  wspominałam o nim w nowościach kosmetycznych, jakie ostatnio nabyłam. Jest do kupienia tylko w aptece. Czasami przemywam nim twarz, stosując go jako tonik, najczęściej po zabiegach kosmetycznych robionych u kosmetyczki. (ok. 7zł/200ml)
2. Krem Nivea - o tym kremie chyba nie trzeba nic pisać. Wszyscy bardzo dobrze go znają, więc chyba nie trzeba nic dodawać.
3. Pomadka ochronna Mleko i Miód Nivea - z tymi pomadkami chyba też każdy miał styczność. Jak dla mnie pomadka sprawdziła się. Dobrze nawilżała usta, była gęsta, wydajna. Mogłaby trochę ładniej pachnieć. Poza tym nie mam jej nic do zarzucenia. Z pewnością kiedyś do niej powrócę. Póki co muszę zużyć te pomadki, które mam w zapasie. (6zł)
4. Oliwkowy krem do rąk i paznokci Green Pharmacy - fajny, niedrogi krem do rąk, który dobrze nawilża, ładnie pachnie, jest wydajny i szybko się wchłania. (ok. 4zł)


5. Płyn do płukania jamy ustnej SensiDent - kupiony w Niemczech więc nie wiem ile kosztował. Ma smak podobny do zielonej gumy orbit. Nie jest zbyt mocny, dzięki czemu nie wypala nam buzi ;-)
6. Nawilżający tonik do twarzy Rival de Loop - jak za tą cenę to naprawdę fajny tonik (w promocji 3,49zł). Moją cerę dobrze nawilżał, nie ściągał skóry, nie podrażniał, ładnie pachniał i jest bez alkoholu. Jedyny minus to taki, że podczas aplikacji trochę się pienił na waciki - spotkałam się z takim czymś pierwszy raz, bo wcześniej żaden mój tonik się nie pienił. Poza tym nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
7. Płyn do płukania jamy ustnej Colgate Plax Whitening - ma mocny miętowy smak, więc raczej nie polecam go osobom, które mają jakieś podrażnienia w buzi, bo może trochę piec (ma w sobie alkohol). Co do wybielania, to chyba nie zauważyłam. Kupiłam go w promocji w Netto razem z wersją 250ml (ten to 500ml) za 12,99zł.


8. Peeling enzymatyczny i maska kompres 4D Dermo Pharma - o tych produktach zrobiłam osobną recenzję (tutaj). Byłam zadowolona z obu produktów.


9. Mleczko pielęgnujące Johnson's Baby - kiedyś już o nim pisałam. To jest wersja 50ml, którą dostałam w ramach testowania i używałam jako kremu do rąk. Dobrze nawilża, szybko się wchłania, miły zapach.
10. Płyn do kąpieli Mleko i miód Balea - coraz częściej słyszę o tych kosmetykach i również i ja postanowiłam je wypróbować. Bardzo ładny zapach w przeciwieństwie do balsamu z tej samej serii, który pachniał okropnie. Dobrze się pienił, wydajny. Używałam go jako żelu pod prysznic. Nie wiem ile kosztował, ale pewnie niedużo. Ja miałam wersję 750ml i starczył mi na kilka miesięcy.
11. Delikatny żel do higieny intymnej Venus - fajny żel za niewielką cenę (6,99zł/500ml). Ta wersja jest z ekstraktem z aloesu o właściwościach nawilżających i łagodzących. Wydajny (starczył mi na 3 m-ce), nie podrażniał, zawiera kwas mlekowy i fizjologiczne pH, bez mydła i parabenów. Wcześniej używałam żelu z Ziaji, ale chciałam spróbować czegoś innego. Jak dla mnie to żel jest przyzwoity i można go porównać do Ziaji (chociaż ostatnio słyszałam, że żele do intymnej z Ziaji podrażniają niektóre osoby - ja tak na szczęście nie miałam).
12. Antyperspirant Active pearls Rose fresh - na koniec zostawiłam sobie tego oto bubla. Ten kosmetyk ma dużo minusów: zostawia białe ślady na ubraniach, słabo pachnie, ale zapach dosyć ładny, no i przede wszystkim nie chronił przed nieprzyjemnym zapachem, a podobno miał to robić przez 48h! Antyperspirant jest w formie białego sztyftu i pod koniec złamał mi się więc wylądował w śmietniku, czym zbytnio się nie przejęłam ;-) Jedyny plus to brak alkoholu. Miałam też wersję niebieską, która ładniej pachniała, ale niestety też się nie sprawdziła i też się złamała.


Jak widzicie trochę produktów udało mi się zużyć w styczniu i były to same produkty pielęgnacyjne. Nie ma tu nic z kolorówki, bo szczerze mówiąc rzadko się maluję, tzn. używam na co dzień podkładu, pudru i tuszu, ale kosmetyki te wystarczają mi na dość długo. Ale może niedługo to się zmieni i w końcu w projektach denko pokażą się jakieś kosmetyki kolorowe. A jak tam Wasze projekty denko?

Pozdrawiam ;-)

sobota, 26 stycznia 2013

Sobotnie lenistwo...

Dzisiaj krótki i lekki post. Jutro wrzucę coś konkretniejszego ;-)

 
Rihanna - No Love Allowed

Jeśli macie chęć poczytać to polecam:

 
Pozdrawiam ;-)

środa, 23 stycznia 2013

Aromatyczne herbaty na zimową porę...

Jakiś czas temu w sieci pojawiła się nowa platforma SampleCity, której celem jest poszukiwanie osób chętnych do przetestowania różnorodnych produktów. Z chęcią przyłączyłam się do tej akcji, ponieważ bardzo lubię testować nowości. Zanim jednak pokażę Wam co poszło na pierwszy ogień testowania, chciałabym powiedzieć parę słów o SampleCity.

"Samplecity.pl powstało z myślą o dostarczaniu oryginalnych, pełnowartościowych produktów i/lub ich próbek do odpowiednio wyselekcjonowanych Testerów. Dzięki stworzonym narzędziom, chcemy zbudować społeczność pragnącą testować i dzielić się opinią, która będzie się liczyć. Chcemy by za Waszymi opiniami podążali producenci oraz Wasi znajomi".

Tak piszą o sobie pomysłodawcy. A jak jest naprawdę? Póki co jestem zadowolona z ich działań. Informacje o każdym testowaniu są na bieżąco przekazywane na ich profilu FB (Fb SampleCity) oraz na ich stronie internetowej (SampleCity). Warunki współpracy są jasne i przejrzyste. Nie ma tu ukrytych haczyków. Przesyłka pierwszego produktu do testowania była szybka. Na kolejne produkty do testowania nie trzeba długo czekać, ponieważ zaraz po pierwszym naborze, ruszył kolejny nabór do testowania innego produktu. Mam nadzieję, że dalsza współpraca z SampleCity nadal będzie pozytywna.

Ucieszyłam się, kiedy zostałam wybrana do pierwszego testowania, w ramach którego każdy tester otrzymał 5 próbek aromatycznych herbat. Herbaty przyszły do mnie dwa dni temu, zapakowane w błękitną bibułkę i przewiązane wstążką.


W kopercie znalazło się też podziękowanie za zgłoszenie i krótka informacja o SampleCity. 


Każda herbata była podpisana i znajdowała się w foliowym woreczku. Wszystkie herbaty były przyklejone do ulotki pochodzącej ze sklepu oferującego owe herbaty (Smak Sztuki).


Z dołączonej ulotki możemy dowiedzieć się jaka jest oferta tego sklepu oraz jak parzyć każdy rodzaj herbaty.


Jak na razie jestem zadowolona z przesłanych herbat. Po przetestowaniu wszystkich będę musiała wypełnić ankietę, w której podzielę się opinią na ich temat. Oczywiście z Wami też podzielę się tą opinią, którą niebawem tutaj zamieszczę. A tymczasem idę zaparzyć sobie aromatyczną herbatkę :)

Pozdrawiam ;-)

wtorek, 22 stycznia 2013

Promocja na podkłady w Rossmannie...

Dzisiaj krótki post informujący o nowej promocji. Nie wiem czy wiecie ale od 20.01 do 26.01 w Rossmanie jest promocja na wszystkie podkłady. Promocja wynosi 40%, więc w końcu można kupić jakiś lepszy podkład, na który po prostu normalnie nas nie stać. 



A więc korzystajcie póki możecie ;-)

niedziela, 20 stycznia 2013

Niedzielne lenistwo...

Jak co tydzień chciałabym zaprezentować coś z dziedziny kulturalnej ;)  A więc po pierwsze ciekawy film. Osobiście bardzo lubię polskie kino, które uważam za dość specyficzne i nie wszystkim się podobające. Faktem jest, że niektórych polskich filmów niestety nie da się obejrzeć ze względu na płyciznę jakiej dosięgły. Na szczęście czasami zdarzają się takie filmy, na których można oko zawiesić. Jednym z takich filmów, według mnie, jest "Big Love". Film opowiada o burzliwej miłości dwójki młodych ludzi, dla których miłość ta kończy się tragicznie. Tu nie ma oklepanego happyendu.


Po drugie muzyka, to jest to, co zdecydowanie poprawia humor. Jak wiecie, albo i nie, słucham bardzo różnej muzyki i staram się nie ograniczać do jednego konkretnego gatunku. Lubię wyszukiwać takie utwory, które nie są zbyt popularne, ale wpadają w ucho od pierwszych dźwięków. Ostatnio wynalazłam dość ciekawy utwór, którego wykonawczyni stworzyła piosenkę do filmu "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Może i Wam przypadnie do gustu :)



Po trzecie, ale chyba najważniejsze książki. Zdecydowanie są one u mnie na pierwszym miejscu. Od zawsze lubiłam czytać i denerwuję się kiedy w domu nie mam żadnej ciekawej książki do poczytania. Najbardziej lubię czytać literaturę podróżniczą, w której autorzy opisują wrażenia ze swoich dalekich i niezapomnianych podróży. Lubię też książki oparte na faktach, takie z życia wzięte, a także przygodowe, dokumentalne. Czasami lubię też przeczytać jakąś lekką prozę. .Zdecydowanie nie lubię kryminałów, sensacji, horrorów oraz poezji :-) Moją ulubioną książką, którą przeczytałam kilka razy, jest "Pachnidło" Patricka Suskinda. Książka ta zafascynowała mnie przedstawioną historią i tym jak to wszystko zostało w niej opisane. Kto jej nie przeczytał zdecydowanie powinien to zrobić. 


A więc komu się nudzi w zimowe wieczory, może znajdzie  z tych propozycji coś dla siebie. Enjoy ;-)

Pozdrawiam :)

sobota, 19 stycznia 2013

Nowości Wibo...

Nie wiem czy wiecie, ale w lutym w drogeriach Rossmann pojawi się nowa kolekcja Wibo "Natural Beauty. Seria ta będzie inspirowana stylem Nude, który jest obecny w makijażu i modzie. W skład tej serii będą wchodziły:

Lakiery Nude - to specjalnie dobrane kolory o cielistej kolorystyce. Manicure przygotowany tymi lakierami idealnie dopasuje do codziennej jak i wieczorowej stylizacji, gdzie główną atrakcją jest Twoja delikatnie podkreślona uroda. Lakier opracowany jest na bazie o wysokiej trwałości i połysku.


Skin Beautifier - nowoczesny produkt łączący w sobie działanie kremu i fluidu. Maskuje niedoskonałości, wyrównuje koloryt oraz odżywia skórę dzięki składnikom pielęgnacyjnym. Olejek kokosowy nawilża i wygładza skórę. Kwas hialuronowy działa przeciwzmarszczkowo. Wit. E opóźnia procesy starzenia. Ekstrakt z owoców mango, bogaty w witaminy C,B1,B2, prowitaminę  A. Witamina PP działa regenerująco, łagodząco, polecana na skórę naczynkową. Ekstrakt z algi zielonej ożywia koloryt skóry.


Beauty Blusher - mineralny róż do policzków nadający Twoim rumieńcom zdrowy i promienny wygląd. Widocznie poprawia koloryt skóry i długo utrzymuje się bez poprawiania makijażu. Dzięki pędzlowi Lovely do aplikacji różu miękko i efektownie rozprowadzisz go na kościach policzkowych.  Zawiera substancje odżywcze i minerały wpływając na poprawienie wyglądu i kondycji skóry. Jest dostępny w 3 kolorach by dobrać odpowiedni do cery, również tej problematycznej. Produkt idealny do modelowania kształtu twarzy.

Profesjonalne pędzle -  specjalna limitowana kolekcja profesjonalnych pędzli marki Lovely. W kolekcji Natural Beauty znajdują się pędzle do różu, kresek, cieni oraz ust. Idealny gadżet do przygotowania perfekcyjnego makijażu w stylizacji NUDE.



Najbardziej jestem ciekawa oczywiście lakierów, bo tych nigdy za wiele ;-) Co do reszty to zobaczymy, jak się sprawdzą. W sumie to w tych nowościach, zbytniego szału nie ma, ale zawsze to coś. Mam nadzieję, że nie rozczarują nas, a pozytywnie zaskoczą.

Pozdrawiam :)

środa, 16 stycznia 2013

Piękny kolor, kiepska jakość...

Dzisiaj chciałabym Wam zaprezentowac jeden z moich ulubionych kolorów lakierów. Proszę nie mylić z ulubionym lakierem, bo sam lakier jest kiepskiej jakości. Lakier ten to Golden Rose z proteinami nr 268, a kupiłam go dawno temu, bo chyba z jakieś 3 lata temu, jak nie lepiej. Biorąc pod uwagę czas, jaki minął od jego zakupu, można zauważyć, że lakier jak na swój wiek trzyma się jeszcze bardzo dobrze, bo nie ciągnie się. Niestety lakier od samego początku denerwował mnie podczas malowania. Po pierwsze: dwie warstwy tego lakieru nie do końca kryją idealnie płytkę paznokcia. Po drugie: lakier dosyć długo schnie, dlatego też za każdym razem robią mi się na paznokciach jakieś zadziory, bo zapominam, że muszę odczekać więcej czasu po pomalowaniu. Po trzecie: jeśli chce się uzyskać idealne krycie trzeba grubo malować lub pomalować trzy warstwy, co wiąże się z jeszcze dłuższym schnięciem i jeszcze większymi zadziorami. Mimo wszystko nie miałam serca wyrzucić go do śmietnika, bo jego kolor mnie urzekł i bardzo lubię mieć go na paznokciach.



Na zdjęciach widać jak lakier kryje paznokcie i wspomniane zadziory ;-) Mimo to jego kolor jest bardzo ładny i do tej pory nie natrafiłam na podobny. Dlatego też nie wyrzucam go, dopóki nie znajdę podobnego zamiennika. Z tego co wiem, to Golden Rose ma lakiery w tych kolorach. Niestety nie mogę nigdzie na nie natrafić, nad czym bardzo ubolewam.



A więc jeśli któraś z Was trafiła ostatnio na podobny kolor to proszę o namiary na niego ;-)

Pozdrawiam :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Kalendarz na 2013 od Strimy...

Dzisiaj doszedł do mnie długo wyczekiwany kalendarz od firmy Strima. Już myślałam, że niestety nie załapałam się na niego, ale jednak udało mi się. Kalendarz jest dość duży, czytelny, przejrzysty, ale przede wszystkim jest ładny i kolorowy. Każdy miesiąc jest na osobnej karcie, na której możemy zaznaczać, jaki mamy dzisiaj dzień, dzięki plastikowemu okienku. Każda strona kalendarza jest inna. Wszystkie strony utrzymane są w ładnych pastelowych kolorach różu i fioletu. Oczywiście grafika kalendarza nawiązuje do działalności firmy Strima, która zajmuje się dystrybucją różnorodnych produktów do szycia, krojenia, klejenia, prasowania. W ich ofercie możemy znaleźć naprawdę mnóstwo profesjonalnych produktów, więc jeśli ktoś na poważnie zajmuje się szyciem i jest to jego hobby, koniecznie powinien odwiedzić ich stronę: Strima. Dodatkowo do kalendarza dołączono katalog z produktami tej firmy oraz kupon rabatowy 10% na zakupy w ich sklepie. Bardzo się cieszę, że zostałam posiadaczką ich kalendarza, bo naprawdę jest bardzo ładny, co widać na zdjęciu :-)



niedziela, 13 stycznia 2013

GlySkinCare krem intensywnie nawilżający do twarzy i szyi na dzień i na noc Hydrotone...

Pod koniec tamtego roku otrzymałam możliwość przetestowania kremu nawilżającego Hydrotone marki GlySkinCare. Udało mi się zdobyć ten krem, dzięki akcji zorganizowanej na Fb. Krem doszedł jakiś czas po ogłoszeniu wyników. zapakowany był w zaklejony z obu stron kartonik, dzięki czemu miałam pewność, że nikt wcześniej go nie otwierał i z niego nie korzystał.


Oto czego możemy się dowiedzieć od producenta:
"GlySkinCare jest linią produktów do pielęgnacji skóry, opartą na naukowych rozwiązaniach i stworzoną przez wiodącą amerykańską firmę farmaceutyczną. Ta ciesząca się zaufaniem linia pielęgnacyjna dostępna jest wyłącznie w renomowanych salonach kosmetycznych i gabinetach dermatologicznych. Chcemy bowiem, przy wsparciu specjalistów, zapewnić najlepsze rezultaty działania naszych produktów. Od wielu lat kosmetyki GlySkinCare są polecane przez kosmetyczki i lekarzy osobom, które pragną, aby ich skóra wyglądała młodziej i zdrowiej.
 
Kluczowym składnikiem występującym w kosmetykach GlySkinCare jest kwas glikolowy, pozyskiwany z trzciny cukrowej. Dzięki jego szczególnym właściwościom możliwe jest złuszczanie martwego naskórka, rozjaśnianie przebarwień, nawilżanie oraz poprawa napięcia skóry. Kwas glikolowy zastosowany w produktach GlySkinCare został poddany procesowi estryfikacji, dzięki czemu zapewniona jest wysoka skuteczność produktów przy jednoczesnej łagodnej pielęgnacji skóry, bez ryzyka podrażnień.
GlySkinCare to również 3-etapowy program stworzony z myślą o klientach, którzy chcieliby uzyskać optymalny efekt odnowy i poprawy wyglądu swojej skóry".
Krem jest w wersji 30ml. Przeznaczony jest do cery suchej i dojrzałej. Nie jest w normalnym słoiczku z zakrętką, ale w pojemniczku z pompką, co jest bardzo wygodne i higieniczne w użyciu. Krem ma dość gęstą konsystencję, jest biały i przy pierwszym użyciu trochę mnie zaskoczył, ponieważ przy rozsmarowywaniu go zostawiał po sobie lekką białą warstwę. Dlatego też podczas jego nakładania trzeba go trochę dłużej wsmarowywać i wtedy ładnie się wchłania i nie ma po nim śladu, jedynie uczucie nawilżenia. Krem nie jest tłusty, ale ma trochę ciężką konsystencję (stąd pewnie trudności z rozsmarowaniem), ale za to bardzo dobrze nawilża skórę, dlatego przeznaczony jest do skóry suchej i dojrzałej. 
Moja skóra nie jest jeszcze bardzo dojrzała ;-) , dlatego krem stosuję głównie na noc. Idealnie nadaje się też po wizytach u kosmetyczki. Mi bardzo pomagał po zabiegu dermabrazji, kiedy skóra twarzy była podrażniona i potrzebowała intensywnego nawilżenia. Po całkowitym wchłonięciu kremu skóra jest bardzo dobrze nawilżona, miękka i delikatna. 
Krem nie podrażnił mnie, ani tez nie uczulił. Ma trochę dziwny zapach, ale nie jest jakiś odstraszający. Niestety w sklepie internetowym krem ten kosztuje 79zł, więc cena jest trochę wysoka, jak na 30ml. Możemy go też dostać w wersji Lite, która przeznaczona jest dla cery normalnej i tłustej. 
Podsumowując krem jak najbardziej spełnił moje oczekiwania i miło mnie zaskoczył. Mimo wysokiej ceny byłabym skłonna kupić go, ale tym razem w wersji Lite, tak aby służył mi także w dzień. Podoba mi się także to, że w swojej ofercie firma GlySkinCare posiada całą gamę produktów do pielęgnacji, dzięki czemu możemy mieć pełen pakiet tych kosmetyków. Mam nadzieję, że moja przygoda z kosmetykami GlySkinCare nie zakończy się jedynie na tym kremie. Jestem wdzięczna marce GlySkinCare za możliwość przetestowania ich produktu, a Wam z czystym sumieniem polecam ich kosmetyki.

Pozdrawiam ;-)

sobota, 12 stycznia 2013

Recenzja Dermo Pharma...

Jakiś czas temu zostałam mile zaskoczona, bo w ramach akcji organizowanej na Fb dostałam do przetestowania kosmetyki Dermo Pharma. Kosmetyki zostały zapakowane w delikatny woreczek z organzy, a były to:
- maska kompres 4D,
- dwie aplikacje peelingu enzymatycznego,
- katalog produktów.



Zgodnie z zaleceniami producenta najpierw zaczęłam testować peeling enzymatyczny. Formuła peelingu została oparta na unikalnym połączeniu aktywnych składników kompleksu kwasów AH, czyli skoncentrowanej mieszanki 5. ekstraktów roślinnych: jagody, trzciny cukrowej, syropu klonowego, pomarańczy i cytryny. Peeling oczyszcza, łagodzi i zapewnia uczucie świeżości. L-Arginina działa nawilżająco i regenerująco. Aktywne cząsteczki i ekstrakt z jabłka zmniejszają widoczność porów, złuszczają oraz pobudzają proces odnowy komórkowej.

 Dla jakiego wieku: < 20 25 30 35 40 45 50 55 60 65 >

Tyle możemy się dowiedzieć  opisu produktu. A jak jest w rzeczywistości? Jak dla mnie peeling zasłużył na kilka plusów:
+ delikatna konsystencja,
+ przyjemny zapach,
+ po użyciu skóra faktycznie jest delikatniejsza i wygładzona,
+ nie podrażnia, nie uczula,
+ zawartośc zaszetki spokojnie wystarcza na jedną aplikację,
+ odpowiednia konsystencja (co do konsystencji to trochę mnie zdziwiła, ponieważ nie jest ona jednolita, ale trochę taka jakby szorstka, ale nie podrażnia to skóry).


Po nałożeniu peelingu odczuwałam ciepło na twarzy, ale na szczęście nic mnie nie piekło. Po dwukrotnym użyciu peelingu mogę stwierdzić, że peeling spełnił swoje zadanie i możliwe, że skusiłabym się na jego pełnowymiarowy produkt, jeśli taki by był.

Po użyciu peelingu zastosowałam maskę kompres 4D.
Na początek kilka słów od producenta: Rewolucyjna maska kompres 4D nasączona aktywnymi składnikami, idealnie dopasowuje się do kształtu twarzy, równomiernie rozprowadza skoncentrowaną formułę oraz skutecznie działa w kierunku wnętrza skóry.
Skoncentrowane działanie substancji aktywnych - precyzyjne uderzenie w problem:
Ekstrakt z pomidora – zawiera duże ilości likopenu, witamin A, C, B oraz inne składniki mineralne. Skutecznie przeciwdziała procesom starzenia się skóry. Poprawia metabolizm komórek oraz procesy międzykomórkowe, przyspiesza syntezę kolagenu. Poprawia strukturę oraz wzmacnia naskórek. Eliminuje podrażnienia i chroni przed uszkodzeniami.
Ekstrakt z aloesu – działa odżywczo i regenerująco na skórę, stymuluje procesy odnowy naskórka. Pobudza fibroblasty do produkcji włókien kolagenu i elastyny odpowiedzialnych za jędrność i sprężystość skóry.
Ekstrakt z liści i kory wierzby białej – źródło flawonoidów, działa przeciwzapalnie
i jest silnym antyoksydantem. Ekstrakt z żeńszenia – wspiera równowagę wodną i utrzymuje naturalną elastyczność. Bogactwo składników odżywczych stymuluje regenerację skóry.
Alantoina – ma właściwości gojące i kojące, likwiduje podrażnienia i stany zapalne, przyspiesza odnowę tkankową. Usuwa zrogowacenia.
Ekstrakt z oczaru wirginijskiego – zawiera garbniki, które mają właściwości ściągające i przeciwzapalne oraz flawonoidy, które skutecznie eliminują wolne rodniki. Wzmacnia ściany naczyń włosowatych i nawilża.
Witamina E – antyoxydant, chroniący komórki przed utleniaczami. Nawilża i uelastycznia skórę,  skutecznie wspiera proces odnowy komórkowej.
Rezultaty:
- eliminacja podrażnień,
- regeneracja naskórka,
- zwiększenie gładkości i elastyczności  skóry oraz poczucia komfortu.

 Maska po wyjęciu z opakowania prezentuje się następująco:


A po rozłożeniu wygląda tak:


Po nałożeniu maski na twarz można odczuć przyjemne uczucie nawilżenia, ponieważ maska faktycznie jest mocno nasączona płynem, który czasami delikatnie spływał po szyi. Po odczekaniu ok. 15-20min. maskę można ściągnąć. Należy pamiętać, że jest ona jednorazowego użytku. Jakie są wrażenia tuż po? Skóra jest mocno nawilżona, trzeba chwilkę odczekać aż dokładnie wyschnie. Po zastosowaniu moge stwierdzic, że maska kompres 4D także zasłużyła na kilka plusów:
+ jest mocno nawilżona, dzięki czemu mocno nawilża twarz,
+ nie podrażnia, nie uczula,
+ przyjemnie pachnie,
+ jest łatwa w zastosowaniu,
+ nie wymaga uciążliwego zmywania i bawienia się w równomierne nałożenie.

Podsumowując oba produkty zrobiły na mnie pozytywne wrażenie i nie rozczarowały mnie. Dobrze spełniają swoje zadanie i nie czynią żadnych szkód na skórze. Cieszę się, że miałam okazję wypróbować oba produktu i myślę, że skuszę się na nie ponownie, jeśli będą dostępne w jakimś sklepie. Ze spokojnym sumieniem mogę polecić innym kosmetyki tej firmy, a sama z chęcią przetestowałabym inne produktu z firmy Dermo Pharma, które znalazłam na ich stronie (Dermo Pharma), np. maseczki glinkowe, ampułki, maski hydrożelowe i wiele innych.

A czy Wy miałyście okazję przetestowac produkty tej marki? Jak Wasze wrażenia?

Pozdrawiam ;-)

piątek, 11 stycznia 2013

Relax i ślubne planowanie :-)

Dzisiejszy dzień postanowiłam spędzić na całkowitym relaksie. Oczywiście nie obyło się bez sprzątania, bo niestety mam manie sprzątania i strasznie nie lubię jak w domu jest brudno.  Tak więc w głośnikach leci ulubiona muzyka, w kubku czeka ulubiona herbatka, w rękach jest wciągająca książka, a wieczorem obejrzę jakiś ciekawy film. Dzisiaj wpadłam też w szał przeglądania zaproszeń, kotylionów, ozdób i innych drobiazgów na nasz ślub, który odbędzie się już za kilka miesięcy. Trochę tym się przeraziłam, bo okazało się, że na allegro jest masa takich rzeczy do wyboru, a ja chciałabym żeby wszystko było jak najładniejsze, dlatego nie wiem jak mam się na coś zdecydować :) Przede mną jest też najważniejszy wybór - suknia ślubna. Chciałabym żeby była ona idealna, dlatego od jakiegoś czasu przeglądam różne stronki w poszukiwaniu ideału. Niestety nie mam pojęcia w jakiej sukni będę najlepiej wyglądała, dlatego też póki co nie nastawiam się na konkretny krój, aby potem się nie rozczarować. Oczywiście mam kilka pomysłów, które chciałabym wykorzystać podczas szycia mojej sukni ślubnej, ale wszystko okaże się na wizycie w salonie. 
Jeśli Wy też szykujecie się do Waszego ślubu lub macie go już za sobą, proszę o jakieś sugestie i porady co do przygotowywania tego pięknego dnia ;-)


czwartek, 10 stycznia 2013

Maskara Big Fat Lashes MIYO

Jak już wspominałam, w którymś z postów moja obecna maskara jest na wykończeniu. Dlatego też postanowiłam zrobić jej recenzję zanim całkiem wyzionie ducha :-) Ta maskara to Big Fat Lashes z firmy MIYO. Trafiłam na nią w tamtym roku, kiedy szukałam nowej maskary. Wcześniej używałam maskary z Loreala, ale postanowiłam skusić się na coś tańszego. Jej koszt to ok. 10zł, więc cena naprawdę jest kusząca.



Wybrałam ją, bo ma fajną dosyć gęstą szczoteczkę. Jej zaletą jest to, że nie skleja rzęs. Nie daje jakiegoś spektakularnego efektu sztucznych rzęs, ale naturalny i mi się to podoba, bo jest idealna na co dzień. Dobrze pogrubia rzęsy i wydłuża je. Moje rzęsy są liche, więc jak dla mnie efekt, jaki daje ta maskara jest zadowalający.


Maskara powoli się już wysusza, bo używam jej od prawie roku, ale dalej jest na chodzie. W kosmetyczce czeka na mnie już nowa maskara, ale tej będę używała jeszcze do końca miesiąca, a potem pożegnam się z nią.


Powyżej zdjęcie z jednym okiem pomalowanym tą maskarą, a drugim bez maskary. Wydaje mi się, że efekt jest dość widoczny, dlatego ja jestem zadowolona z niej. Poniżej zdjęcie z maskarą na obu oczach.


Niestety ostatnio nigdzie nie mogę trafić na stoisko z kosmetykami firmy MIYO, dlatego musiałam kupic maskarę innej marki, o której niedawno wspominałam. Jeśli któraś z Was kiedyś spotka się z tą marką to zachęcam do przetestowania :-) A jeśli już miałyście styczność z tą marką to proszę o Wasze opinie na temat ich kosmetyków.

Pozdrawiam ;-)

wtorek, 8 stycznia 2013

"Tydzień z Wibo" - brązowy nude...

Odwiedzając bloga Tylko polskie kosmetyki (http://tylkopolskiekosmetyki.blogspot.com/), na którym blogerka Dorota, zorganizowała "Tydzień z Wibo", postanowiłam i ja zaprezentowac jakiś lakier od Lovely. Zdecydowałam się na kolor jasnobrązowy lub ciemnobeżowy, jak kto woli :) Lakier jest z serii Must Have Naturalist nr 8 i posiada w sobie delikatne drobinki, które zbytnio nie rzucają się w oczy, ale dają ładny efekt na paznokciu.





Mnie lakier bardzo się podoba i chętnie maluję nim paznokcie. Jego kolor nie jest nachalny i pasuje do wszystkiego. Doskonale nadaje się na co dzień, jak i na imprezę. jestem jak najbardziej za :-)
A Wam podoba się taki kolor?

Jeśli Wy też lubicie kosmetyki z Wibo i Lovely to serdecznie zapraszam na bloga "Tylko polskie kosmetyki", na którym zorganizowany jest tydzień z Wibo, o którym już wcześniej wspomniałam.

Pozdrawiam :-)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Kosmetyczne zakupy...

Ostatnio byłam na zakupach i postanowiłam pouzupełniać braki w kosmetykach. Kupiłam kilka rzeczy, których ciągle używam i zawsze są w mojej łazience. Kupiłam też kilka nowych rzeczy, których wcześniej nie posiadałam. 


1. Dezodorant Fa Sport Double Power - pisałam o nim w grudniowym projekcie denko :)
2.  Balsam do ciała oliwkowy Isana - o nim pisałam w poście o mazidłach do ciała. Mój ulubieniec :)
3. Glicerynowy krem-maska do rąk kompleksowa ochrona 5w1 Eveline - przyjemnie pachnie, ma lekką konsystencję, dobrze nawilża. Więcej na razie nie mogę o nim napisać, bo użyłam go tylko kilka razy. Zobaczymy jak będzie się sprawdzał na dłuższą metę. (3,29zł/100ml)
4. Kremowy żel pod prysznic Masło shea i owoc pasji - póki co mogę o nim napisac tylko to, że ładnie pachnie, bo czeka w łazience na swoją kolej :) (2,99zł/300ml)


Kolejnymi kupionymi ostatnio drobiazgami są:
1. Błyszczyk do ust Sweet&Coctail Full Shine Color Vollare - od jakiegoś czasu myślałam o zakupie błyszczyku do ust, ale w sumie nie byłam pewna czy będę go używała, bo zbytnio nie lubię błyszczyków, bo zawsze trafiałam na takie co się strasznie kleiły. No ale w końcu się skusiłam i kupiłam w miejscowej drogerii błyszczyk o odcieniu pomarańczowym. Jego plusem jest to, że w ogóle się klei i nie ma w sobie świecących drobinek, które drapią w usta. Zapach jest też ok, ale niestety po nałożeniu nie zostawia po sobie żadnego koloru. Ale tak poza tym ujdzie w tłumie. (5,50zł)
2. Pomadka do ust Pearl&Gloss Isana - skusiłam się na nią ze względu na niską cenę (2,49zł). Myślałam, że będzie ładnie wyglądała na ustach, ale wygląda średnio. No ale, że lubię wszelkie pomadki to tą też zużyję :-)
3. Maskara No limit Bell - zrobię o niej osobny post :)
4. Pomadka ochronna do ust Sweet Fruits Bell - jak dla mnie to strzał w dziesiątkę za taką cenę (2,49zł). Dobrze nawilża, ślicznie pachnie i nie topi się.
5. Lakier Express Growth Wibo - trochę taki lustrzak. Ciężko uchwycić jego kolor na zdjęciu, dlatego zrobię o nim osobny post. (4,99zł)

Ostatnimi nabytkami są:
1. Maść cynkowa - używam jej do zabijania nieprzyjaciół wyskakujących mi na twarzy ;-) (ok. 3zł)
2. Tonik nagietkowy Ziaja - przeznaczony jest do cery normalnej i suchej. Jeszcze go nie używałam, bo kończę inny. (4,99zł/200ml)
3. Maseczka wygładzająca Planet SPA Ryż i sake Avon - bardzo fajna maseczka typu peel-off. Bardzo ładnie pachnie. Nie podrażnia, nie uczula, nie piecze, lekko nawilża, oczyszcza i wygładza twarz. Jedyny minus to taki, że niedokładnie schodzi z twarzy i troszkę boli przy zrywaniu, ale czego się nie robi dla urody ;) (w promocji 9,90zł/75ml)
4. Kwas borny - do kupienia tylko w aptece. Czasami przemywam nim twarz, najczęściej po zabiegach kosmetycznych robionych u kosmetyczki. A moja siostra stosuje go do przemywania koniowi oczu, jeśli ma zaropiałe. (ok. 7zł/200ml)
5. Relaksujący żel pod prysznic - wypatrzyłam go w Lidlu i jego zapach mnie urzekł, dlatego postanowiłam go kupić. Dobrze się pieni, bardzo ładnie pachnie, coś jakby winogronem. Jest dosyć wydajny, a jego dodatkowym plusem jest cena (1,97zł/300ml)

A Wy co ostatnio zakupiłyście nowego i wartego przetestowania? 
Pozdrawiam ;-)

sobota, 5 stycznia 2013

Spóźniony grudniowy projekt denko...

W czasie świąt i po świętach nie miałam zbytnio czasu i głowy do zamieszczania nowych postów, ale tak jak obiecałam zamieszczam w końcu spóźniony grudniowy projekt denko :) Oto co udało mi się zużyć w ciągu grudnia:


1. Szampon Advance Techniques Age Retreat Avon - szału nie było z tym szamponem. Kupiła do moja mama i to ona przeważnie go używała. Ja zaczęłam go używac od połowy butelki. Fajnie pachniał i dobrze nawilżał  i wygładzał włosy. Jednak dla osób ze skłonnością do przetłuszczania i łupieżu nie polecam. (ok. 14zł/400ml)
2. Szampon Head&Shoulders 2w1 Mentol naturalna świeżość - trochę obawiałam się tego szamponu, ze względu na opinie, jakie o nim słyszałam (m. in. że powoduje jeszcze większy łupież). Podobnie jak poprzedni szampon ten też zaczęłam stosowac od połowy butelki. Jak dla mnie szampon się sprawdził, bo pozbyłam się łupieżu, chociaż nie miałam go zbyt dużego. Dobrze nawilżał włosy, ale nie przetłuszczał ich. Ma ładny zapach. Włosy były po nim delikatne i gładkie. Jedynym minusem było to, że dopiero chwilę po umyciu zaczynał chłodzić skórę głowy, co w okresie zimowym nie jest fajnym uczuciem. Ale na lato jest jak znalazł. (ok.8zł-250ml)
3. Żel pod prysznic Oceanic Aroma lemon - osobiście wolę inną wersję zapachową tego żelu, bo mleko i miód, ale ten kupiła moja mama więc nie wybrzydzałam :) Ma zapach typowo cytrusowy, był dosyć rzadki, ale dobrze się pienił. (niecałe 3zł/400ml)
4. Mleczko do ciała Masło kakaowe "Ziaja" - bardzo lubię ten balsam za jego zapach, za dobre nawilżanie skóry, za jego gęstą konsystencję i za wszystko :-) (8zł/400ml)


Kolejnymi kosmetykami zużytymi w grudniu były:
1. Próbka żelu pod prysznic Original Source Czekolada i pomarańcza - jakoś nie przypadł mi do gustu ten zapach. Wolałabym żeby pachniał samą czekoladą lub samą pomarańczą. Ale ogólnie był ok. Może skuszę się na inną wersję zapachową.
2. Próbka pasty do zębów Elmex - używam tej pasty, kiedy zaczynają mnie bolec odsłonięte szyjki zębowe. Jak dla mnie jest ona idealna. Regularnie dostaję ją od mojej dentystki :-)
3. Dezodorant Fa Sport Double Power 72h - z tymi 72h to lekka przesada, ale faktem jest, że polubiłam się z tym produktem. Pierwszy raz dostałam go w ramach testowania i od razu przypadł mi do gustu. Ma bardzo ładny zapach, jest wydajny i faktycznie likwiduje nieprzyjemny zapach, gdy człowiek bardziej się spoci. Przetestowałam go w czasie intensywnych ćwiczeń i nie zawiódł mnie. Obecnie kupiłam sobie drugie opakowanie i nadal jestem z niego zadowolona. (ok. 7zł/150ml)
4. Mleczko pielęgnujące Johnsons Baby - o tym produkcie wspominałam już w którymś z postów o mazidłach do ciała. Teraz używam tego produktu jako kremu do rąk i sprawdza się w tej roli bardzo dobrze. jest bardzo wydajny i dobrze nawilża skórę. Dostałam go w ramach testowania, jest to wersja 50ml.
5. Próbka Kremu na dzień i na noc do skóry bardzo suchej, podrażnionej z bio olejkiem arganowym Ziaja - lubię produkty Ziaji, ale ten krem nie zrobił na mnie większego wrażenia. Może to dlatego, że była to tylko próbka i nie używałam tego kremu przez dłuższy czas, no ale pierwsze wrażenie jest bardzo ważne. Krem jest dosyć tłusty, przez co stosowałam go tylko na noc. Dobrze nawilżał skórę, ma zapach jakiś nieszczególny, taki sobie zwykły krem.
6. Krem uniwersalny Tender Care Oriflame - dopiero niedawno zużyłam ten produkt, chociaż miałam go w kosmetyczce bardzo długo. To była wersja karmelowa, która bardzo ładnie pachniała i dobrze nawilżała usta. Niektórzy twierdzą, że to sama wazelina, ale mi nie raz uratował popękane usta, więc byłam zadowolona z tego produktu. Być może ponownie do niego wrócę, chociaż wolałabym żeby ten produkt był w wersji pomadkowej, bo nie lubię nabierać takich rzeczy palcami i nakładać potem na usta. Z tego co pamiętam to był on jeszcze w wersji chyba wiśniowej. (w promocji 9,90zł)

Może to nie jest dużo zużytych produktów, ale zawsze to coś. Pomału zaczynam kolekcjonować opakowania do styczniowego projektu denko ;-)