sobota, 29 lutego 2020

"Saturn" Agnieszka Lingas-Łoniewska

„Saturn" to trzeci tom serii „Bezlitosna siła”. Tym razem głównym bohaterem jest Konrad, przybrany brat Anity. Kobietą, która skradła jego serce jest Inez, czerwonowłosa dziewczyna, podopieczna fundacji dla kobiet, które doświadczyły przemocy. Podobnie, jak w poprzednich częściach, schemat powieści jest podobny. On to bezwzględny zawodnik MMA, walczący nie tylko na ringu, ale i z demonami przeszłości. Ona to kobieta z dramatycznym bagażem doświadczeń, z bliznami nie tylko na duszy, ale i na ciele. A pomiędzy nimi rodzi się namiętnie i mocne uczucie, które dla obojga jest czymś nowym i nieznanym.


W poprzednich częściach mogliśmy już trochę zapoznać się z postacią Konrada. Jego przeszłość nie była kolorowa, ale w końcu stanął na nogi i ogarnął się. W dużej mierze jest to zasługa Kastora i Anity, dzięki którym wyszedł na prostą. Obecnie jest świetnym i niepokonanym zawodnikiem MMA, który nie ma litości dla swoich przeciwników. Do tej pory nie angażował się w poważne związki, jednak kiedy w fundacji pojawiła się Inez, jego myśli zaczęły krążyć wokół tej intrygującej kobiety. Inez dopiero co dochodzi do siebie po toksycznym związku, po którym zostały jej okropne ślady na ciele. Wie, że nie powinna kierować swoich uczuć w stronę Saturna, jednak uczucia nie są takie łatwe do powstrzymania. Zarówno jej przyjaciółki: Martyna i Anita, jak i przyjaciele Saturna: Polluks i Saturn, są pełni wątpliwości co do związku tej dwójki. Jednak Saturn i Inez chcą podjąć ryzyko i być razem. Tylko czy blizny, jakie noszą w duszy i na ciele, a także demony przeszłości, pozwolą im stworzyć coś dobrego?

Muszę przyznać, że podoba mi się konsekwentność autorki, co do utrzymania tego samego klimatu w każdej części tej serii. Autorka nie kombinuje i nie widziwia z różnymi stylami, dzięki czemu cała seria utrzymana jest na tym samym dobrym poziomie. Nie ma tu wyolbrzymiania, naciągania i przegadania. Akcja jest szybka, wciągająca, momentami jest też niebezpiecznie i namiętnie więc nie ma mowy o nudzie.

Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.

środa, 26 lutego 2020

"Krok trzeci" Bartosz Szczygielski

„Krok trzeci" to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, jednak z pewnością nie ostatnie. W dużym skrócie to historia o kobiecie, która musi zakwestionować całe swoje dotychczasowe życie, o którym tak naprawdę mało co wie. Musi poskładać na nowo swoją osobę, swoje małżeństwo i całe życie.


Bohaterką powieści jest Magda. Niespełna czterdziestoletnia kobieta wiedzie na pozór spokojne i poukładane życie u boku kochającego męża Damiana. Pewnego dnia budzi się nie pamiętając co się z nią działo wcześniej. Jednak wszystko dookoła niej wskazuje na to, że w ich mieszkaniu doszło do dramatycznych wydarzeń. Do tego okazuje się, że jej mąż zaginął. Magda jest całkowicie zagubiona w zaistniałej sytuacji. Z pomocą przychodzi jej nietypowa przyjaciółka z dawnych czasów szkolnych, Nina. Kobiety razem próbują poskładać w całość skrawki informacji z życia Magdy. Niestety im głębiej dochodzą, tym więcej pojawia się pytań, a sama Magda dowiaduje się o sobie okropnych rzeczy. Wszystko to, co uznawała za sielankowe i udane życie, okazuje się być nieprawdą.

Nie chciałabym spoilerować, dlatego opis mówiący o czym jest „Krok trzeci" skróciłam do minimum. Przyznam szczerze, że początek książki nie za bardzo przypadł mi do gustu. Denerwowała mnie główna bohaterka, która według mnie, była jak dziecko we mgle. Kiedy jej życie zaczęło się sypać jak domek z kart, zupełnie nie radziła sobie z prostymi czynnościami. Jej próby odnalezienia zaginionego męża były równie marne i nieudane. To pokazuje, że niektórzy ludzie, uzależniając się od swoich partnerów, którzy wyręczają ich w wielu codziennych sprawach, sami robią sobie krzywdę. Poszukując Damiana, Magda co chwilę odkrywa nowe fakty dotyczące swojej osoby i wydarzenia ze swojej przeszłości, które ukazują jej złe oblicze. Jednak za każdym razem, gdy łapie jakiś konkretny trop, ktoś jakby był przed nią kilka kroków, niszcząc to, co udało jej się odkryć. W książce było sporo momentów, w których sama zachodziłam w głowę o co w tym wszystkim chodzi. Kiedy już myślałam, że jestem bliska odkrycia prawdy, autor dawał mi pstryka w nos i mącił mi w głowie jeszcze bardziej.

Fani thrillerów psychologicznych będą zadowoleni z tej lektury. Główna bohaterka mimo, że jest trochę irytująca, została świetnie wykreowana. Wchodzenie w jej umysł i odczuwanie razem z nią zagubienia, niskiej samooceny, niepewności, na pewno dodają historii wiarygodności. W tej książce ciężko jest wskazać konkretny czarny charakter, a na samym końcu czytelnik sam już nie wie, czy dobrze rozumie określenie dobra i zła. Pomimo poruszania niewygodnych tematów, styl autora jest dość luźny, naszpikowany inteligentnym humorem, dzięki czemu całość czyta się bezproblemowo. Autor rzuca czytelnikowi różne wskazówki i strzępki informacji, czasami naumyślnie miesza w głowie, ale też zmusza do myślenia i łączenia różnych wątków. Momentami zaciera się granica między rzeczywistością, a tym co dzieje się w głowie głównej bohaterki. Całość wciąga, ciekawi, zaskakuje, by na koniec totalnie zaszokować.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

wtorek, 11 lutego 2020

"Polluks" Agnieszka Lingas-Łoniewska

„Polluks" to druga część serii „Bezlitosna siła". Tym razem bohaterami są Patryk, czyli tytułowy Polluks, i Martyna. On jest brutalnym i bezlitosnym zawodnikiem MMA, którego napędza chęć zemsty za krzywdy z dzieciństwa. Ona jest wspólniczką Kastora, bohatera pierwszego tomu, który jest też jej najlepszym przyjacielem, podobnie jak i Polluksa. Oboje od dłuższego czasu mają się ku sobie, jednak z całych sił bronią się przed tym uczuciem. Martyna ma za sobą nieudane i trudne małżeństwo, dlatego nie chce się pakować w kolejny związek, który może okazać się wielką porażką. W końcu zakochanie się w Patryku nie może wróżyć niczego dobrego – tak o sobie samym myśli mężczyzna. On sam nigdy nie był w żadnym poważnym związku. Kobiety ma na jedną noc, nie angażuje się w nic poza seks. Jednak od jakiegoś czasu jego wszystkie myśli zmierzają ku Martynie. Czy w końcu któreś z nich odważy się na pierwszy krok?


Ta część podobała mi się bardziej niż poprzednia. Prawdopodobnie to dzięki bohaterom, bo zarówno Polluks jak j Martyna są charakterni i takich lubię najbardziej. Martyna od kilku lat podkochuje się w Polluksie, ale nie sądzi, że i on coś do niej czuje, oprócz pociągu fizycznego. Kiedy w końcu zbliżają się do siebie, oboje uczą się bycia w normalnym i dobrym związku. Do tej pory opiekowanie i troszczenie się o siebie nawzajem było im obce, podobnie jak okazywanie sobie uczuć. Polluks jest pełen sprzeczności, ponieważ z jednej strony nie chce obarczać Martyny swoją okropną przeszłością i nie chce jej zranić, bo bardzo mu na niej zależy, a z drugiej strony nie wyobraża sobie bez niej życia. Dzięki Martynie otwiera się i porządkuje swoje życie. Jednak najważniejsza walka z demonami jest jeszcze przed nim.

Cała seria "Bezlitosnej siły" jest napisana w takim samym klimacie. Są tu bardzo niegrzeczni faceci, którzy w życiu prywatnym i zawodowym nie uznają litości. Za przyjaciółmi i rodziną idą w ogień bez zbędnych pytań, a ból i cierpienie nie są im obce. Mają za sobą bolesną i traumatyczną przeszłość, jednak w przyszłość idą z podniesioną głową, nieustannie walcząc z dawnymi demonami. Podobnie jest tu z kobietami. Nie raz zostały boleśnie doświadczone przez los, co pokazują blizny na ich ciele i duszy. Jednak nie poddają się i dążą do osiągnięcia szczęścia.

Podoba mi się w tej serii to, że jej bohaterowie są okropnie doświadczeni przez los i osoby, które miały o nie dbać, a faktycznie znęcały się nad nimi. Pomimo tego, starają się wyjść na prostą i cieszyć się życiem. Specyficzny klimat, który tu panuje jest interesujący, gorący, niebezpieczny i namiętny. Może to wszystko jest banalne, ale czasami czuję potrzebę przeczytania czegoś w tym stylu.

Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.

czwartek, 6 lutego 2020

"Marsz w mrok" Miłosz Fryzeł

„Marsz w mrok” to z pewnością udany debiut literacki. Autor stworzył wciągającą fabułę, wartką akcję i charakternych bohaterów. Podkomisarz Daniel Delner i sierżant sztabowa Julia Samarska mają do rozwiązania trudne i krwawe śledztwo. Poszukują mordercy, który zabija z niezwykłą precyzją, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Śledztwo utrudnia im nie tylko twardy i inteligentny przeciwnik, ale też ich prywatne problemy. Delner utkwił w romansie, a Samarska zamęcza się tajemnicą sprzed lat, która spędza jej sen z powiek.


Z pozoru proste i łatwe do rozwiązania śledztwo, stawia przed śledczymi coraz więcej niewiadomych. Do serii brutalnych zabójstw, dochodzi jeszcze porwanie kobiety, której życie jest zagrożone. Sprawy jednak zamiast bardziej się rozjaśniać coraz bardziej się komplikują, zarówno w poszukiwaniach mordercy, jak i w życiu prywatnym bohaterów. Okazuje się, że morderca jest niezwykle przebiegły i bezwzględny, a policjanci muszą dostosować się do jego reguł gry. Akcja jest tu szybka, konkretna i trzymająca w napięciu. Tutaj nie ma mowy o nudzie. A to, co spotyka pod koniec Delnera jest tak tragiczne, że nie wiem, jak on się ogarnie, po zakończeniu śledztwa. Dlatego z niecierpliwością czekam na kontynuację tej książki, bo jestem ogromnie ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.

 Za książkę dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las.  

niedziela, 2 lutego 2020

"Wrząca rzeka" Andrés Ruzo

Autor „Wrzącej rzeki" jest specjalistą od geotermii. Niegdyś usłyszał od dziadka tajemniczą legendę o rzece w Amazonii, która podobno wrze, jakby płonął pod nią ogień. Ta historia tak bardzo utkwiła w jego pamięci, że jako już dorosły mężczyzna, naukowiec i odkrywca, postanowił odnaleźć rzekę z opowieści. W tym celu wyruszył w głąb Amazonii i rozpoczął poszukiwania.


Ta książka jest relacją z drogi, jaką młody odkrywca musiał pokonać, aby udowodnić istnienie owianej tajemnicą rzeki. Autor musiał nie tylko radzić sobie z trudnymi warunkami panującymi w Amazonii. Problemem był też stosunek miejscowych szamanów, nielegalnych hodowców bydła i loncernów naftowych do jego poszukiwań. Niejednokrotnie musiał udowadniać swoje dobre zamiary. Na szczęście swoją szczerością i szacunkiem do natury, zdobył przychylność lokalnych mieszkańców i mógł przeprowadzić odpowiednie badania na tamtejszych terenach bez wzbudzania gniewu.

W tej powieści bardzo podobał mi się stosunek autora do odkrycia prawdy o wrzącej rzece. Do całego tematu podszedł z różnych stron bardzo dokładnie i rzetelnie. Przeprowadził wiele badań, wysnuwał teorie, dyskutował z innymi naukowcami i radził się ich chcąc poznać inne spojrzenia na badane zagadnienie. Z drugiej strony nie ignorował też opowieści i mitów osób, które twierdziły, że wrząca rzeka istnieje naprawdę. Przeprowadzał badania terenowe, analizował zebrane próbki wody, dużo rozmawiał z mieszkańcami najbliższych terenów rzeki. To wszystko trwało kilka lat, więc nie była to lekka praca. Jednak jego upór i chęć poznania prawdy, nagrodziły go niezwykłym odkryciem. Możecie wierzyć lub nie, ale wrząca rzeka istnieje naprawdę! Na pewnym jej odcinku woda osiąga temperaturę ponad 90 stopni, więc kto do niej wpadnie zostanie ugotowany i to dosłownie. Tym samym autor udowodnił istnienie wrzącej rzeki, a swoim poszanowaniem do natury i miejscowych wierzeń pokazał, że środowisko naturalne i gospodarczy dostatek mogą iść ze sobą zgodnie w parze.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Relacja.