Moja cera potrafi spłatać mi niezłego figla i to często dzieje się w najmniej odpowiednim momencie. Kiedy? A no wtedy, kiedy np. mam wesele w rodzinie, imprezę rodzinną albo inny ważny dzień w którym chciałabym się czuć dobrze. Niestety taka już moja uroda i w końcu pogodziłam się z tym. Są na szczęście specyfiki, dzięki którym jakoś mogę załagodzić nieproszonych gości na mojej twarzy. Z pewnością należy do nich Pasta cynkowa, która gości u mnie już od wielu lat.
Pasta cynkowa zamknięta jest w małym, plastikowym słoiczku o pojemności 20 g. Dostępna jest też maść cynkowa w tubce, jednak jest ona tłustsza niż ta pasta więc ja preferuję pierwszą z nich. Pastę znajdziemy w każdej aptece i kosztuje dosłownie grosze, bo ok. 3-4zł. Jest gęsta i ma trochę tępą konsystencję, ale bez problemu rozsmarowuje się ją na skórze. Pasta jest bardzo wydajna i takie małe opakowanie wystarcza mi na kilka miesięcy, a czasami i nie zdążę jej zużyć przed terminem ważności.
Pastę cynkową można stosować w zapalnych stanach skóry, wypryskach i liszajach, jako środek wysuszający, ochraniający i ściągający. Specyfik ten ma też właściwości przeciwbakteryjne. Kiedy wyskoczy mi coś na twarzy zawsze stosuję tą maść. Nakładam ją przeważnie grubszą warstwą na noc, punktowo na wypryski, a rano są one złagodzone i mniej widoczne. Gdy wiem, że cały dzień spędzę w domu także nakładam ją na niedoskonałości, ale to robię rzadziej, bo nie chcę listonosza straszyć ;-) Pasta pomogła mi też nie raz podczas zwalczania zimna na ustach, które dzięki niej goiło się znacznie szybciej. Moja siostra stosuje też tę pastę na zadrapania i drobne rany u koni.
Jak widzicie pasta ma kilka zastosowań i warto mieć ją w swojej łazience. Pomimo tego, że ma właściwości wysuszające, to nigdy nie przesuszyła mi skóry, a jedynie wypryski, których chciałam się pozbyć. Stosowałam już wiele maści aptecznych, o wiele droższych i żadna z nich nie radziła sobie tak z niedoskonałościami jak ta. Teraz już nawet nie sięgam po inne maści i regularnie ją kupuję.
Pastę cynkową mogę polecić wszystkim, którzy borykają się z pojedynczymi niedoskonałościami. Potrafi dobrze załagodzić stan zapalny i zmniejszyć widoczność wyprysków. Do tego fajnie radzi sobie z zimnem na ustach. Jest bardzo tania, łatwo dostępna i wydawana bez recepty. Myślę, że to bardzo dobry zamiennik droższych maści aptecznych, które w większości przypadków na mnie nie podziałały.
Używacie? Lubicie?
Pozdrawiam Kasiaaa :-)
To coś dla mnie! W ostatnim czasie, chyba na skutek stresu, stan mojej skóry strasznie się pogorszył. Jutro pędzę do apteki, skoro działa ;)
OdpowiedzUsuńNa mnie działa, ale nie wiem jak będzie u Ciebie. Za taką cenę jednak warto wypróbować ;-)
UsuńMiałam kiedyś, gdy miałam duży wysyp - pomogła :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo mi też pomaga :-)
UsuńNigdy nie miałam do czynienia z pastą cynkową. Ale będę o niej pamiętać przy okazji wysypu.
OdpowiedzUsuńDla mnie jest ona bardzo dobra :-)
Usuńpasty jeszcze nie miałam ale ciągle sięgam po maść :P
OdpowiedzUsuńPo maść też często sięgałam, ale zdecydowanie wolę pastę cynkową :)
Usuńużywałam jedynie maści cynkowej :)
OdpowiedzUsuńMaść cynkowa jest prawie identyczna tylko, że trochę bardziej tłusta, dlatego wolę pastę ;-)
UsuńO paście cynkowej czytałam wiele pochlebnych opinii, ale jeszcze nie wypróbowałam jej na swojej skórze :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam Ci ją :)
UsuńU mnie wypryski pojawiają się rzadko i radzę sobie z nimi sztyftem Tebamol z olejkiem herbacianym :)
OdpowiedzUsuńO tym sztyfcie nie słyszałam, ale może kiedyś go przetestuję :-)
UsuńPrawdopodobnie oba specyfiki są do siebie bardzo podobne ;-)
OdpowiedzUsuń