Witajcie!
Tygodniowa cisza na blogu była spowodowana, nie czym innym, jak moim Mężusiem i budową. Co jakiś czas mamy nagromadzenie załatwiania i biegania. Wtedy jestem też częściowo wyłączona z możliwości regularnego blogowania, chociaż staram się być na bieżąco z Waszymi postami. Obecnie zrobiło się trochę luźniej, mogę więc nadrobić postowe zaległości.
Dzisiaj na tapetę idzie tzw. szampon z kotkiem, czyli Szampon przeciwłupieżowy Healing. A czemu z kotkiem? Bo na etykiecie znajduje się mały kotek i tak też tłumaczyłam Pani w aptece o jaki szampon mi dokładnie chodzi ;-)
Szampon znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 200 ml. Za taką butelkę zapłaciłam chyba coś koło 17 zł, ale wiem, że czasami można go dostać taniej. Jego kolor jest jasnobłękitny, jednak nie zdjęciu chyba tego dobrze nie widać. Ma przyjemny delikatny zapach, który mi bardzo przypadł do gustu. Mimo, że ma pojemność tylko 200 ml, to jest wydajny. Wystarczy niewielka ilość kosmetyku, aby dokładnie umyć nim włosy. Używam go już drugi miesiąc i dopiero teraz zbliżam się do jego końca.
Przeznaczony jest do każdego rodzaju włosów. Moje są z tendencją do przetłuszczania się i w tej kwestii szampon nic nie zmienił: ani nie zmniejszył przetłuszczania, ani też nie powiększył go. Co do samego problemu łupieżu, to na początku stosowania tego szamponu, używałam go co drugie mycie, bo wyczytałam gdzieś, że nie powinno się ciągle używać szamponu z pirytionianem cynku, bo ta substancja może przesuszać skórę głowy. Jednak przy takim stosowaniu nie zauważyłam żadnego wpływu na mój łupież, który na szczęście nie jest zbyt duży. Zaczęłam więc stosować go co drugi dzień, czyli do każdego mycia włosów. Szampon w żaden sposób nie spowodował przesuszenia skóry głowy, ani też jej swędzenia. Jeśli chodzi o łupież, to na początku zauważyłam jego zmniejszenie, ale teraz skóra głowy chyba się do niego przyzwyczaiła i większych efektów nie zauważyłam.
Ogólnie szampon w moim przypadku wypadł tak sobie. Nie spowodował żadnych szkód na skórze głowy i włosach, ale też nie sprostał swojemu zadaniu, czyli usunięciu łupieżu. Był to mój pierwszy apteczny szampon do włosów, który miał spełnić konkretne zadanie. Obecnie nie mam w planach sięgania po inne kosmetyki apteczne tego typu, ponieważ zaopatrzyłam się w olejek z drzewa herbacianego i mam zamiar go wykorzystywać do każdego mycia włosów. Czytałam o nim sporo dobrego więc mam nadzieję, że i u mnie się sprawdzi.
Myślę, że recenzowany przeze mnie szampon nie jest Wam obcy. Jeśli więc używałyście go, to czekam na Wasze opinie na jego temat.
Pozdrawiam Kasiaaa :-)
Kocham go. Jest okropny dla włosów ale to błogosławieństwo na wszelkie problemy skóry :)
OdpowiedzUsuńJa taką miłością go nie obdarzyłam. Ogólnie nie był zły, ale szału nie zrobił...
UsuńA ja go nie znam i po takiej recenzji raczej nie poznam :)
OdpowiedzUsuńMoże akurat Tobie przypadłby do gustu, bo ja spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na jego temat ;-)
Usuńpierwszy raz spotykam się z tym szamponem, ja na szczęście nie mam problemów z łupieżem
OdpowiedzUsuńJa mam, ale są one małe więc nie jest źle ;-)
Usuńnie zapeszając nie mam problemu z łupieżem ale zapamiętam o kotku! :D
OdpowiedzUsuńOo, pierwszy raz o nim słyszę :))
OdpowiedzUsuńPs.Jeśli masz ochotę wziąć udział w konkursie gdzie do wygrania jest pudełko pełne kosmetyków czyli beGLOSSYbox zapraszam do mnie:
http://feel-the-beauty-everywhere.blogspot.com/2014/09/konkurs_12.html
Dziękuję i pozdrawiam ;-)
Usuńnie miałam go i raczej nie chcę go poznać na własnej glowie : )
OdpowiedzUsuń:-)
Usuń