wtorek, 30 grudnia 2014

Kakaowy krem do rąk Avon Care...

Witajcie!

Jak minęły Wam święta? Bo mi bardzo spokojnie i w sumie to w tym roku niezbyt poczułam magię tych świąt... Teraz mamy śnieg za oknem więc zima już bardziej przypomina zimę :) Kiedy na dworze robi się zimno nasze dłonie potrzebują jeszcze większej ochrony. Co prawda moje dłonie nie sprawiają mi żadnych większych problemów jednak krem do rąk to chyba mój kosmetyk nr 1, jeśli chodzi o pielęgnację. Wiem, że niektórzy rzadko używają kremów do rąk, jednak ja używam ich cały okrągły rok i schodzą u mnie najszybciej. Nie wyobrażam sobie nie pokremować dłoni po ich umyciu. To taki mój mały nawyk. Dzisiaj więc mam dla Was recenzję kremu, który w ostatnim czasie bardzo przypadł mi do gustu. To Regenerująco-odżywczy krem do rąk Avon Care.


Krem zamknięty jest w miękkiej, plastikowej tubce o pojemności 100 ml. Tubka stoi do góry nogami więc bez problemu wydobędziemy z niej odpowiednią ilość kosmetyku. Konsystencja kremu jest lekka i nietłusta, co sprawia, że krem szybko się wchłania. Zapach kremu  jest typowo kakaowy, jednak nie jest to taki słodki zapach, który może drażnić i przeszkadzać. Przez jakiś czas pozostaje on na dłoniach, co mi bardzo odpowiada. Pomimo swojej lekkości, krem jest treściwy, dzięki czemu dobrze nawilża skórę dłoni, pozostawiając ją miękką, odżywioną i nawilżoną.


Dawno nie sięgałam po kremy z Avonu, jednak ten egzemplarz umocnił mnie w przekonaniu, że czasami warto sięgnąć po coś tańszego i mniej popularnego i nie spotka się to z zawodem. Mi ten krem bardzo przypadł do gustu i mam już jeden podobny krem z Avonu w zapasie, a kolejny zamówiłam ;-) Ten krem kosztował mnie na promocji bodajże 3,99zł/100 ml więc cena jest bardzo zachęcająca, a i jakoś jest jak najbardziej zadowalająca. Do tego w jego składzie znajdziemy olej z pachnotki, olej makadamia, masło kakaowe, oliwę z oliwek.


Podsumowując krem ten spełnił moje oczekiwania. Mimo jego niskiej ceny i różnych opinii o kosmetykach marki Avon, nie zawiodłam się na nim, a wręcz przeciwnie. Polubiłam go za jego dobre nawilżenie, przyjemny kakaowy zapach, dobrą wydajność i niską cenę. W sumie to ten krem mogę zaliczyć do moich grudniowych ulubieńców kosmetycznych :-)


wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt!



Jutro Wigilia więc chciałabym życzyć Wam spokojnych, ciepłych, wesołych chwil spędzonych w gronie najbliższych. Bez pośpiechu, stresu i niepotrzebnej napinki :-) Masy prezentów, uśmiechów i szczęśliwych momentów. No i żeby trochę śniegu Wam napadało ;-)


niedziela, 21 grudnia 2014

Tygodnik kulturalny...

Witajcie!

Jak Wasze przygotowania do świąt? U mnie wszystko mija dość spokojnie i bez niepotrzebnego spinania się, jak to u niektórych bywa. Dla mnie święta to przede wszystkim relaks i tak staram się je spędzać. Mam nadzieję, że i u Was jest podobnie. Jak co tydzień mam dla Was kilka poleceń kulturalnych. Na początek utwór, który ostatnio wpadł mi w ucho, a mianowicie Hozier "Take me to church".


Film, który ostatnio oglądałam z Mężusiem to "Bez litości". To całkiem dobra sensacja, którą można obejrzeć we dwoje, bo nie zanudzi płci pięknej nieustannymi strzelankami i bijatykami ;-)


Potraficie wyobrazić sobie, ze ktoś porywa Was w wieku 11. lat i więzi Was przez 18 następnych długich lat? W czasie kiedy powinnyście dorastać, jak inne nastolatki, Wy musicie dostosować się do nowego życia w zamknięciu, które jest nienormalne i chore. Taka historia opisana jest w książce "Skradzione życie" Jaycee Dugard.


Na koniec coś dla miłośników pysznych wypieków. Polecam Wam zajrzeć na stronę Moje Wypieki, na której znajdziecie mnóstwo świetnych przepisów na różne słodkości. Myślę, że strona może się komuś przydać, a jeśli jesteście na diecie to chociaż pooglądajcie sobie te piękne zdjęcia tych wszystkich pyszności ;-)







piątek, 19 grudnia 2014

Piątki pachnące Yankee Candle: Angel's Wings...

Ostatnio naszła mnie ochota na zmianę wystroju na blogu. W związku z tym powstał nowy nagłówek i podpis (może być? Czy dalej próbować?). Postanowiłam też trochę ulepszyć całokształt mojego bloga więc pewnie małe zmiany będą się regularnie pojawiały. Święta już tuż, tuż jednak pogoda nie nastraja świątecznie. Dlatego trzeba w jakiś inny sposób nastroić się świątecznie i poczuć magię świąt, a także zimy, której póki co brak. W tym celu najczęściej sięgam po woski Yankee Candle. W ogóle zauważyłam, że po te pachnące tarty najczęściej sięgam, kiedy chcę poprawić sobie humor, umilić relaks lub dobrze się nastroić. Tym razem wybór padł na zimową nowość czyli Angel's Wings.


Wosk Angel's Wings pochodzi z okolicznościowej linii zapachowej. Aromaty w nim wyczuwalne to wata cukrowa, płatki kwiatów oraz kremowa wanilia. Wosk ten odpaliłam dopiero dzisiaj, kilka godzin temu, ale już postanowiłam podzielić się z Wami recenzją na jego temat. Moim niezawodnym sposobem na dokładne poczucie zapachu wosku jest wyjście z pomieszczenia, w którym znajduje się kominek i wejście do niego po ok. 10 minutach od momentu rozpalenia wosku. Wtedy mogę w pełni poczuć zapach wosku i sprawdzić jak wypada przy pierwszym wrażeniu (wąchnięciu ;-). Wiadomo, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze, dlatego ten sposób, jak dla mnie jest bardzo dobry. Dzięki temu mogę wtedy sprawdzić też jego intensywność.


Mój sposób na zapoznanie się z woskiem już poznałyście, pora więc na opis tego pierwszego razu... Po pierwszym zetknięciu się z tym woskiem od razu przypadł mi on do gustu. Jego zapach należy do tych słodkich więc dla mnie jest jak znalazł. Aromatem wysuwającym się naprzód jest wata cukrowa i delikatna wanilia. Wyczuwam w nim też jakiś inny aromat, ale jest on trudny do jednoznacznego określenia. Myślę, że są to właśnie te płatki kwiatów. Połączenie tych aromatów tworzy zapach słodki, otulający, ciepły, ale też świeży i czysty. Jest intensywny, ale nienachalny i nie mdli. Wszystko jest dobrze wyważone. Mimo tego wosku nie mogłam palić długo, bo czułam jego intensywność, która co niektórych może troszkę przesłodzić, ponieważ wiem, że niektórzy nie lubią takich słodkich zapachów.


Mi słodycz wosku Angel's Wings jak najbardziej odpowiada i przywodzi na myśl beztroskie, młodzieńcze lata. Kojarzy mi się także z lukrowanymi, waniliowymi ciastkami. A co do skrzydeł anioła, to zamykając oczy można sobie wyobrazić piękne, białe skrzydła anielskie, a pod nimi my relaksujący się na słodkiej, puchowej chmurce :)

Ten, jak i pozostałe woski Yankee Candle recenzowane na moim blogu, znajdziecie w sklepie Goodies.

Mam jeszcze pytanie co do wosków Yankee Candle: czy kojarzycie czy któryś z nich pachnie migdałami? Coś naszła mnie ochota na taki aromat ;-)


środa, 17 grudnia 2014

Black, red, gold, czyli klasyka na paznokciach...

Witajcie!

Czarny, czerwony i złoty to kolory, które kojarzą mi się z klasycznym mani. Klasyka brzmi nudnie, ale wcale taka nie musi być i nie jest! Połączenie tych trzech kolorów daje elegancki i ciekawy efekt, który przyciągnie wzrok niejednej osoby. Idealnie nadaje się na specjalne okazje, święta i imprezy.


Lakiery użyte do tego mani to:
* baza i top coat to odżywka Manhattan Pro Care,
* czerwony Rock Topia Manhattan nr 1,
* czarny Wibo Express Growth nr 34,
* złoty Lovely Snow Dustnr 1.


Myślę, że takie mani przypadnie osobom lubiącym klasyczne kolory, czyli czarny, czerwony i złoty. Mi to mani bardzo dobrze się nosiło na paznokciach i jestem pewna, że jeszcze nie raz zagości na moich paznokciach. Do zdobienia wykorzystałam także po raz pierwszy stemple i mam nadzieję, że wyszło ok ;-)


Wzorek pochodzi z płytki kupionej w sklepie Born Pretty Store. To moja pierwsza płytka z tego sklepu i już zamówiłam kolejne dwie, bo naprawdę są świetne i dobrze się z nimi współpracuje. Płytka, na której znajdziecie wzorek użyty w tym mani to QA82 i obecnie kosztuje 2,99$, ale ja kupiłam ją jak była na promocji. Dołożenie takiego wzorku choćby na jednym paznokciu fajnie podkręca całe mani.


Podoba Wam się taka klasyka na paznokciach?

Pozdrawiam Kasiaaa :-)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Wyniki urodzinowego rozdania!

Witajcie!

W tamtym tygodniu w czwartek zakończyło się moje urodzinowe rozdanie, w którym do zgarnięcia były dwa zestawy nagród. Bardzo się cieszę, że zgłosiło się tyle osób. Przybyło też trochę nowych obserwatorów. Mam jednak nadzieję, że dodanie mojego bloga do obserwowanych nie było tylko pretekstem do zgarnięcia nagrody. No ale to okaże się po ogłoszeniu wyników ;-) Z przykrością zauważyłam też, że niektóre osoby zakładają blogi tylko po to, aby móc brać udział w rozdaniach i uczestniczą w kilkudziesięciu rozdaniach jednocześnie. Rozumiem, że każdy lubi otrzymywać nagrody i niespodzianki, ale bez przesady. Jakieś hamulce każdy powinien posiadać... Dość jednak mojego marudzenia. Z chęcią nagrodziłabym więcej uczestników, jednak nagrody były tylko dwie. Mam nadzieję, że zwyciężczynie będą zadowolone i wygrane przypadną Wam do gustu. 

Nie przedłużając nagrody wędrują do...


  

wygrywa 







wygrywa






Dziewczyny gratuluję i czekam na e-maile od Was z danymi do wysyłki (kaska383@op.pl) :)

Pozostałym uczestnikom rozdania dziękuję za udział i obiecuję, że niebawem zorganizuję kolejne losowanie więc bądźcie czujne ;-)

Pozdrawiam Kasiaaa :-)

piątek, 12 grudnia 2014

Piątki pachnące Yankee Candle: Honey Glow...

Witajcie!

Dzisiaj piątek czas więc zaprezentować kolejny wosk Yankee Candle, a mianowicie Honey Glow. Wosk ten należy do owocowej linii zapachowej więc same rozumiecie, że musiałam mieć go w swoich zbiorach. Tym bardziej, że jego zapach idealnie wpasowuje się w jesienne i zimowe pory.


Oto co pisze o nim producent:
"Prawdziwe cudeńko, luksusowy drobiazg, który – mimo niewielkich rozmiarów – roztacza wokół siebie niezwykły, silny blask. Tarteletka Honey Glow to najlepszy dowód na to, że kompozycje od Yankee Candle to zdecydowanie więcej niż odświeżanie, tonizowanie czy remedium na brzydkie zapachy. To prawdziwe, luksusowe perfumy wnętrzarskie, które sprostają oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających nosów. Znajdziemy tu akordy miodowe – słodkie, lepiące, kojarzące się z boskim nektarem. Uzupełnieniem tej bazy są nuty męskie, zdecydowane, nieco szorstkie, ale przede wszystkim – otulające, dające poczucie bezpieczeństwa. To wyjątkowe zestawienie przeciwstawnych sobie pierwiastków zapachowych sprawia, że Honey Glow to zapach perfumeryjny, wyjątkowy, przyjazny i wprowadzający do wnętrza ciepły blask luksusu. Idealna propozycja na jesienny wieczór i kompozycja, która najpiękniej rozwija się w towarzystwie zachodzącego, wrześniowego słońca."


Zapach należy do tych nietypowych, które ciężko jednoznacznie określić. Przypomina mi on eleganckie perfumy z lekkimi nutami męskimi. To połączenie słodyczy z elegancją, miodu z wodą kolońską, karmelu z bursztynem. Właśnie takie skojarzenia przychodzą mi na myśl odpalając ten wosk. Nie należy on do mocnych i duszących zapachów, od których może rozboleć głowa. Po jego odpaleniu w powietrzu unosi się przyjemny aromat, który delikatnie otula całe wnętrze nie drażniąc nosa. Wosk ten idealnie wkomponuje się w wieczorny relaks we dwoje, ale też jest dobry na co dzień. Osobiście bardzo lubię zapachy zawierające w sobie męskie aromaty więc Honey Glow, jak najbardziej przypadł mi do gustu.
Ten, jak i pozostałe woski recenzowane na moim blogu, pochodzą ze sklepu Goodies.


Pozdrawiam Kasiaaa :-)

wtorek, 9 grudnia 2014

Listopadowe zakupy kosmetyczne...

Wczoraj pokazywałam Wam moje kosmetyczne zużycia listopada (tutaj), a dziś przychodzę z listopadowymi zakupami kosmetycznymi. Robiąc zdjęcia do tego posta sama się zdziwiłam, że tak mało kupiłam w tamtym miesiącu. Mówiąc szczerze byłam w lekkim szoku ;-)


Na promocji w Rossmannie kupiłam tylko dwa lakiery! Uwierzycie? Oba są piaskowe. Jeden to Wibo Wow Glamour Sand nr 4, a drugi to Wibo Wow Granite Sand nr 3. Nic więcej z kolorówki nie kupowałam, bo postanowiłam zużyć to co mam, chociaż i tak dużo tego nie jest. W Rossmannie wpadło mi także do koszyka mydło w płynie z zimowej edycji limitowanej. W Dayli zaopatrzyłam się w Czarne mydło Nacomi, które od jakiegoś czasu było na mojej zakupowej liście. Po kilku użyciach mogę stwierdzić, że przypadło mi do gustu i był to dobry zakup. Udało mi się też kupić 2. perfumetki po okazyjnej cenie 10zł za sztukę. Jeśli tak jak ja lubicie zapach Versace Crystal Bright to Euphoria Endless Calvina Kleina na pewno Wam się spodoba, bo zapachy są podobne. Zapach Alien Thierrego Muglera  jest trochę cięższy i bardziej zmysłowy, ale również bardzo ładny. Oba zapachy są oryginalne, a ich pojemność to 22 ml więc idealnie nadają się do torebki. Na koniec zakupy z Ebay'a czyli wzorniki do lakierów w ilości 10. sztuk (niecałe 8zł) i czarna apaszka w kotki (5zł). Wysyłka oczywiście darmowa. W końcu doczekałam się też mojej pierwszej płytki z BPS, na którą trochę czekałam. Porównując ją do płytki kupionej na allegro, ta jest bezkonkurencyjna. Niedługo pokażę Wam moje pierwsze zdobienie z jej użyciem. I to by było tyle z moich listopadowych szaleństw zakupowych. Same widzicie, że całe moje zakupy z listopada do największych nie należą, ale mnie to bardzo cieszy, bo portfel na tym nie ucierpiał ;-) A jak tam Wasze listopadowe zakupy kosmetyczne?

Pozdrawiam Kasiaaa :-)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Listopadowy projekt denko...

Wiem, że mam lekkie opóźnienie, ale lepiej późno niż wcale więc oto i on: listopadowy projekt denko. Jakoś nie miałam weny zabierać się za niego wcześniej, jednak musiałam zrobić miejsce nowym pustakom. W listopadzie moje kosmetyczne zużycia nie prezentują się nadzwyczajnie, ale też nie ma takiej tragedii.


Standardowo wszystkie pustaki podzieliłam na kilka kategorii.


W kategorii ciało i włosy znalazły się:
* Płyn do higieny intymnej Facelle - ostatnio po żaden inny płyn nie sięgam.
* Peeling myjący z grejpfrutem Naturia Joanna - bardzo lubię peelingi tej marki i zawsze mam jakiś w zapasie. Są idealne do codziennego użytku i mają przyjemne, owocowe zapachy.
* Masło do ciała Pina Colada Dax Cosmetics Perfecta Spa - bardzo przypadło mi do gustu ze względu na uwielbiany przeze mnie zapach. Poza tym dobrze nawilżało. Więcej możecie przeczytać o nim w osobnej recenzji.
* Szampon regenerujący Makadamia i Figa Alterra - to moje pierwsze zetknięcie z szamponami do włosów tej marki. Ogólnie szampon był spoko, bo dobrze mył włosy, ale nie zachwycił mnie ze względu na słabe pienienie się, małą wydajność i nieszczególny zapach.
* Owocowy żel pod prysznic Happy Adidas - żel taki sobie: miał przyjemny zapach, który mi przypominał męskie żele. Dobrze się pienił, ale trochę przesuszał mi skórę.


W kategorii dłonie znalazły się:
* Waniliowy krem do rąk Sweet Secret Farmona - pisałam o nim osobną recenzję. Krem ten nie podbił mojego serca ze względu na średnie nawilżenie, ale na okres letni jest akurat.
* Zmywacz do paznokci Isana - ten zmywacz to stały bywalec. Skutecznie zmywa wszystkie lakiery. Nie wiem czy to prawda, ale chodzą słuchy, że jedna wersja tego zmywacza powoli zostaje wycofywana z Rossmanna. Mam nadzieję, że to jednak tylko plotki...


W kategorii twarz znalazły się:
* Ochronny krem-eliksir do twarzy Hydra Adapt Garnier - pisałam jakiś czas temu o nim  tutaj. Jego zapach bardzo przypadł mi do gustu, niestety na tym jego plusy się skończyły. Po kilku tygodniach jego stosowania zapchał mnie więc wykorzystałam go jako krem do rąk.
* Kwa borny - mam go zawsze w łazience. Regularnie przemywam nim twarz. Bardzo dobrze łagodzi skórę twarzy po zabiegach u kosmetyczki. Nadaje się też do przemywania oczu u zwierząt. Dostępny jest w każdej aptece i kosztuje niewiele.


W kategorii pozostałe znalazły się:
* Płatki kosmetyczne Carea - standard :)
* Biały lakier do paznokci Color Mania Lovely.
* Błyszczyk do ust Glazel - to mój drugi błyszczyk, który udało mi się zużyć do końca :-) Wygląda nieapetycznie, ale na ustach był prawie całkiem transparentny, do tego dobrze nawilżał usta.


Próbki:
* Żel pod prysznic ProCare Luksja.
* Fluid matująco-rozświetlający Lirene Glam Matt - całkiem przyjemny fluid. Może i skusiłabym się na jego pełnowymiarowe opakowanie.
* Perfumy Atrapame Yodeyma - ta wersja to odpowiednik Amor Amor Cacharel. Bardzo ładny zapach.

A jak tam Wasze denka? 

Pozdrawiam Kasiaaa :-)

niedziela, 7 grudnia 2014

Tygodnik kulturalny...

Witajcie!

Dopadło mnie przeziębienie, które skutecznie odciągnęło mnie od komputera. Jednak wypada naskrobać coś dla Was choćby w niedzielę. Dlatego dzisiaj mam dla Was cotygodniową porcję poleceń kulturalnych. Mam nadzieję, że coś przypadnie Wam do gustu :)

Pierwsza propozycja to film "Więzień labiryntu". Nastoletni chłopak wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami zostaje uwięziony w ogromnym labiryncie, z którego z pozoru nie ma ucieczki. Film podobny jest do "Igrzysk śmierci" więc jeśli lubicie tego typu gatunki filmowe, to i ten przypadnie Wam do gustu.


Muzyczna propozycja to "7/11", czyli nowość od Beyonce z przymrużeniem oka :)


Na koniec coś do poczytania typowego dla kobiet, czyli "W zapomnieniu" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. To opowieść o miłości młodej dziewczyny do dawnego kolegi z klasy, obecnie gangstera. Trochę infantylnie to brzmi i może i w pewnym stopniu takie jest, ale czasami lubię sięgnąć po coś lżejszego ;-) I nie patrzcie na okładkę, bo ona należy do jednych z bardziej nieudanych ;)



Przypominam Wam także o moim urodzinowym rozdaniu, do którego możecie się zgłaszać jeszcze do 11.12 (czwartku).


Pozdrawiam Kasiaaa :-)

środa, 3 grudnia 2014

Różowa abstrakcja na paznokciach...

Witajcie!

Jak po Dniu Darmowej Dostawy? Udało Wam się upolować coś ciekawego? Ja zrobiłam skromne zakupy, którymi niedługo pochwalę się na blogu, jak tylko do mnie dojdą oczywiście ;-) Ostatnio nie mam zbyt dużo czasu na zamieszczanie nowych postów, ale jestem na bieżąco z Waszymi postami. Dzisiaj krótki post ze zdobieniem, jakie niedawno gościło na moich paznokciach. Wiecie, że abstrakcja na paznokciach nie jest mi obca więc i tym razem stworzyłam coś w ten deseń ;)


Do zdobienia użyłam:
* biały Lovely Color Mania,
* różowy Manhattan Lotus Effect nr 51 K,
* baza to odżywka Manhattan Pro Care.


Zdobienie to ma być takie niedokładne i niedopracowane. O to właśnie w nim chodzi ;-) W taki sposób można łączyć ze sobą różne kolory lakierów i mi to bardzo odpowiada, bo lubię takie maziajki na pazurach. Co ważne takie zdobienia są bardzo łatwe w wykonaniu i szybkie, więc sprawdzą są u osób ceniących sobie czas i brak nerwów przy malowaniu :)


A jak zrobić coś takiego? Najpierw nałożyłam trochę grubszą warstwę białego lakieru lub dwie cieńsze i kiedy lakier jeszcze nie wysechł nakładałam od razu na niego różowy kolor, po uprzednim lekkim pozbyciu się nadmiaru tego lakieru z pędzelka. W ten sposób oba lakiery trochę łączyły się ze sobą i powstały delikatne smugi. W tym przypadku nie musimy starać się, aby wszystko było idealnie równe i dokładne. Nie wiem czy przemawia do Was coś takiego na paznokciach, ale jeśli Wam się podoba, to bardzo mnie to cieszy ;-)

Pozdrawiam Kasiaaa :-)