wtorek, 25 czerwca 2013

Mój mały zbiór próbek kosmetycznych...

Wiem, że mam manię zbieractwa różnego typu rzeczy, ale nic już na to nie poradzę. To siedzi gdzieś głęboko we mnie i trudno jest mi z tym walczyć ;-) Dlatego dzisiaj pokazuję Wam mój mały zbiór próbek kosmetycznych, które udało mi się zebrać w ciągu ostatnich kilku miesięcy.


Wśród nich najwięcej jest kremów do twarzy, ale znajdą się tam też próbki fluidów, perfum, żeli do mycia twarzy, balsamów do ciała. Lubię próbki za to, że mogę przetestować konkretny kosmetyk na własnej skórze bez konieczności kupowania pełnowymiarowego produktu, który może okazać się niedobry dla mojej skóry. Dlatego z chęcią korzystam z takiej możliwości przetestowania kosmetyków.


Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że taka mała próbka nie jest w stanie bardzo wpłynąć na moją skórę, ale najczęściej po jednym użyciu wiem, czy dany produkt przypadnie mi do gustu. Czasami jedna próbka wystarcza mi na kilka użyć więc mogę bardziej poznać właściwości danego kosmetyku. Mogę sprawdzić jego konsystencję, zapach i czy podrażni moją skórę.


Większość próbek kosmetyków jest bezpłatna, chociaż zdarzają się i płatne. Możemy je znaleźć w czasopismach, aptekach, na targach kosmetycznych, a także zamówić na stronie producenta. Poza próbkami kosmetyków możemy otrzymać próbki artykułów spożywczych, chemicznych, artykuły reklamowe, itp.


Obecnie pracuję nad zużyciem tych wszystkich próbek, aby nie zalegały mi w kosmetyczce. A, że lubię testować nowe kosmetyki, robię to z wielką przyjemnością.

Pozdrawiam :-)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Kosmetyczno - odzieżowy haul zakupowy...

Zakupy weszły mi w nawyk, a to wszystko zaczęło się od rozpoczęcia mojej przygody z blogowaniem. Czytam te wszystkie Wasze posty z opiniami i recenzjami różnych produktów i po prostu muszę część z nich przetestować na własnej skórze. Nic już na to nie poradzę i rezygnuję ze szlabanu na zakupy, ponieważ zakazany owoc smakuje najlepiej ;) Więc może bez szlabanu uda mi się ograniczyć moje zakupy, chociażby te kosmetyczne, ze względu na spory zapas kosmetyków w szafce. Będąc ostatnio w Rossmanie kupiłam kilka rzeczy, które akurat mi się kończą. 


Do koszyka wpadły mi:
* dezodorant Nivea Pure * Natural o zapachu lotosu - miałam już wersję jaśminową i bardzo się z nią polubiłam. Myślę, że tym razem będzie podobnie,
* dwufazowy płyn do demakijażu Herbal Garden Eva - skusiłam się na niego, bo był w promocji za 4,79zł/150ml. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu,
* krem do ciała do skóry suchej Isana o zapachu granatu i figi - bardzo lubię jego kolegów: wersję kakaową i oliwkową, które bardzo dobrze nawilżają skórę. Ten ma trochę chemiczny zapach. jeśli nie sprawdzi się na skórze, to będę używała go jako maskę do włosów,
* żel do mycia twarzy Rival de Loop - kosztował jedyne 3,49zł więc grzechem byłoby go nie kupić. Ładnie pachnie zielonym jabłuszkiem. Nie przesusza skóry i nie podrażnia,
* dezodorant Garnier Mineral Action Control - jeszcze go nie używałam więc nie mam wyrobionej opinii na jego temat. Mogę jedynie stwierdzić, że ma przyjemny zapach,
* płyn do płukania jamy ustnej Colgate Plax Whitening - pisałam o nim w którymś z projektów denko. Polubiłam się z nim. Ma nie za mocny smak, podobny do zielonej orbitki.,
* pasty do zębów Colgate Max White One - kupiłam dwie wersje smakowe. Są mocne i dobrze działają.

Odwiedziłam także Pepco, w którym zawsze znajdę jakiś fajny ciuch. Tym razem kupiłam jedna bluzkę w geometryczne wzory, dwie uniwersalne koszulki na ramiączkach i krótkie spodenki w różyczki do spania.

Listonosz dostarczył mi także dwie książki "Dziękujemy za palenie" i "Świadomi i pomocni", które otrzymałam zupełnie za darmo od Polskiej Akcji Humanitarnej. Czekałam na nie dosyć długo, ale było warto. Obie książki poruszają społeczne tematy o problemach państw afrykańskich.


A jak tam Wasze zakupy i otrzymane przesyłki?

Pozdrawiam :-)

niedziela, 23 czerwca 2013

Polecane strony internetowe...

Przygotowałam dla Was kolejną porcję linków do ciekawych stronek internetowych. Nie będę więc Was zanudzała i od razu przechodzę do konkretów :)

We Heart It - to serwis, w którym znajdziemy miliony inspirujących nas zdjęć i obrazków w każdej kategorii, jaka nas zainteresuje. Bardzo lubię przeglądać tam zdjęcia, bo są one naprawdę ładne. Niektóre z nich wykorzystuję do tworzenia nagłówków na mojego bloga.



Pusta Miska - to strona, dzięki której biedne zwierzaki ze schroniska mogą otrzymać niezbędną do przeżycia pomoc. Wystarczy raz dziennie kliknąć na pustą miskę. Można też pomóc zwierzakom w inny sposób: zabrać zwierzaka do domu lub zaadoptować go wirtualnie. Wiem, że niektóre tego typu strony to ściema, ale ta stronka jest rzetelna. Jeśli wystarczy jedno kliknięcie dziennie, aby pomóc zwierzakom, to ja na to idę.



Wizaż - to jeden z największych kobiecych serwisów internetowych w Polsce. Koncentruje się głównie na modzie i urodzie, ale poza tym możemy znaleźć mnóstwo innych interesujących nas - kobiety tematów. Z chęcią tam zaglądam ponieważ Wizaż jest skarbnicą opinii dziewczyn na temat wielu rzeczy, począwszy od kosmetyków, a skończywszy na butach.

 

FilmWeb - bardzo przydatny portal filmowy. Miłośnicy kina znajdą w nim ogromną bazę filmów wraz z ich zwiastunami, opinie kino maniaków oraz informacje o ulubionych aktorach. Nie raz znalazłam dzięki temu portalowy ciekawe filmy.

To byłoby na tyle moich dzisiejszych propozycji internetowych. Jeśli znacie jakieś ciekawe stronki, to proszę o podzielenie się nimi :)

Pozdrawiam :-)

sobota, 22 czerwca 2013

Sobotnie lenistwo...


Dzisiejszy dzień spędzam na leniuchowaniu: opalaniu się, czytaniu książki, słuchaniu muzyki, itp. Poza tym staram się wygrać walkę z naszymi najgorszymi wrogami (a przynajmniej moimi) komarami. Nienawidzę ich z całego serca i gdyby był jakiś cudowny środek na ich zwalczenie, zapłaciłabym za niego każde pieniądze. Nie wiem czy Wy także podobnie reagujecie na ukąszenia komarów, ale u mnie wygląda to tak, że wystarczy malutkie ukąszenie, a na mojej skórze pojawia się duża i czerwona plama, zaraz wyskakuje bąbel i zaczyna niemiłosiernie swędzieć i piec. Pół biedy jeśli komar ugryzie mnie w rękę czy w nogę. To tak nie rzuca się w oczy. Ale co innego jeśli znajdzie sobie jakieś smaczne miejsce na twarzy, np. na czole. Chyba domyślacie się jak wtedy wyglądam? ;-) Potem miejsce po ukąszeniu robi się twardsze i wypukłe. Po prostu masakra. No, ale dość już tego marudzenia.

Oto co chciałam Wam dzisiaj polecić. Na poniższy utwór "Sunshine" Matisyahu trafiłam przypadkiem i od razu skradł mi serce. Nie dość, że wokalista ma ciekawy głos, to na dodatek tekst jego piosenki jest mądry i z przesłaniem.


Książką godną polecenia jest z pewnością "Angkor" Jacka Pałkiewicza - wielkiego polskiego podróżnika. Opisuje on w niej niesamowite państwo i obiekt, jakim jest Angkor. Jeśli kiedyś w przyszłości mogłabym odwiedzić jedno dowolne miejsce na Ziemi, to chyba byłoby właśnie to miejsce.


Co do filmu, to dzisiaj chciałabym polecić Wam mój ulubiony serial "Chirurdzy". Bardzo się w niego wkręciłam :-) Obecnie jestem na 5. sezonie i muszę stwierdzić, że żaden serial nie wywoływał we mnie, w czasie trwania jednego odcinka, tylu skrajnych emocji: śmiechu i płaczu. Uwielbiam aktorów w nim grających,  codzienność ich bohaterów, ich problemy i rozterki.


Miłego weekendu Wam życzę. Pozdrawiam :-)

piątek, 21 czerwca 2013

Stan moich paznokci po przygodzie z żelem UV...

Niecały miesiąc temu, przed naszym ślubem, miałam robiony manicure u kosmetyczki. Wcześniej już Wam o nim wspominałam i nawet wrzuciłam kilka jego swatchy. Dzisiaj postanowiłam pokazać Wam stan moim paznokci po odpadnięciu żelu, a raczej po usunięciu go przeze mnie ;-) Zdecydowałam się na żel UV, ponieważ chciałam mieć w nim zatopiony brokat i cyrkonie. Efekt, jaki wyszedł, był bardzo delikatny i stonowany. Według mnie idealnie pasował na taką uroczystość. Jeśli chcecie zobaczyć, jak wyglądał w całej okazałości to zapraszam do tego posta. Na chwilę obecną żel pozostał mi tylko na jednym paznokciu i póki co nie zdrapałam go. Pozostałe paznokcie są już czyste i prezentują się tak:


Paznokcie są w dość dobrym stanie. Spodziewałam się, że będą bardziej zniszczone. Oczywiście są trochę spiłowane i płytka jest szorstka, ale powoli wracają do normalnego stanu. Na zdjęciu paznokcie są pokryte żelem z wapniem i widać tu, że testowałam jeden z najnowszych moich lakierów ;-)


Na ten moment jeszcze nie malowałam paznokci kolorowym lakierem, bo nie chcę ich zbytnio męczyć chemią, tym bardziej, że ostatnio po malowaniu moje paznokcie za każdym razem strasznie się rozdwajały. Poniżej widać, że paznokcie nie są gładkie. Na paznokciu wskazującym zrobiło mi się delikatne przebarwienie, w miejscu w którym paznokieć jest chropowaty, nie wiem od czego.


Codziennie stosuję lawendowy olejek do paznokci i skórek z Avonu, który bardzo dobrze natłuszcza płytkę, a do tego miło pachnie. Co kilka dni maluję paznokcie żelem z wapniem z Killys, który ma je utwardzać. Oprócz tego co jakiś czas stosuję peeling do skórek i paznokci również z Killys. Z kolei na tym zdjęciu widać pozostałości po żelu UV. 


Biorąc pod uwagę to, w jakim stanie obecnie są moje paznokcie, a w jakim były przed nałożeniem żelu UV, myślę, że nie są one w bardzo złej kondycji (bywały w gorszej). Jednak raczej już nie skuszę się na ponowne zastosowanie tego typu manicuru u mnie. Wolę jednak malować sobie paznokcie co kilka dni, tym bardziej, że lakiery kuszą mnie swoimi pięknymi kolorami. Moim celem jest teraz doprowadzenie ich do lepszego stanu i przywrócenie im ładnego wyglądu. 

Poszukuję więc domowych sposobów na poprawę stanu moich paznokci. Jeśli znacie jakieś dobre i sprawdzone metody, to chętnie je przetestuję.

Pozdrawiam :-)

wtorek, 18 czerwca 2013

Mój lakierowy zbiór...

Wczoraj nie miałam zbytnio czasu dlatego nie dodałam obiecanego wcześniej posta, jednak dzisiaj nadrabiam zaległość. Chciałabym pokazać Wam moje wszystkie lakiery, jakie w tej chwili posiadam. Są to lakiery łatwo dostępne w każdej drogerii i pewnie większość z Was miała z nimi styczność. Oto jak prezentuje się mój cały zbiór upchany w malutkim koszyczku, który niebawem zostanie wymieniony na coś bardziej pojemnego.


Wszystkie lakiery podzieliłam według producentów. Najwięcej lakierów mam z Wibo. Są wśród nich lakiery o delikatnych kolorach, z drobinkami i refleksami oraz ciemniejsze. Każdy z tych lakierów bardzo lubię. Jedynie jeden z nich mnie rozczarował, a mianowicie lakier Gel Like stworzony przez jedną z blogerek. Zawiodłam się z na nim tylko z jednego powodu: bardzo krótko trzyma się na paznokciach. Pozostałe lakiery trzymają się w normalnych warunkach ok. 3-5 dni. Mają dobre krycie. Spokojnie wystarczą dwie warstwy, aby dokładnie pokryć płytkę paznokcia. W przypadku tych dwóch jasnych lakierów z drobinkami i refleksami możemy zastosować tylko jedną warstwę i efekt też będzie fajny.


Zdecydowanie moimi ulubieńcami są lakiery z Miss Sporty, które mają bardzo dobre krycie i wytrzymują ponad 3 dni bez odpryskiwania. Wystarczą dwie warstwy, aby dobrze pokryły paznokcie i naprawdę szybko schną. Lubie je za dużą gamę kolorystyczną, przez co zawsze stoję jakiś czas w drogerii przed szafą z nimi i mam duży dylemat, jaki kolor wybrać tym razem.


Lakiery z Lovely trochę mniej przypadły mi do gustu chyba przez to, że kiedy znajdę wśród nich jakiś ciekawy kolor to w buteleczce wygląda jakby był przeterminowany. Czasami z lakierami z Wibo mam podobne sytuacje. Ostatnio pisałam, że wyszły nowe gamy kolorystyczne tych lakierów, którymi zastąpione te stare. Jak widzicie ja mam jeszcze stare wersje tych lakierów, ale może za jakiś czas skusze się na jakiś nowy kolor z najnowszej kolekcji.


Lakiery Lemax Colour Star kupuję w miejscowej drogerii. Kosztują ok. 3,5zł więc tyle co normalne lakiery w promocji. Mają intensywne kolory i dobrze kryją przy dwóch warstwach. Niestety ich gama kolorystyczna jest trochę uboga.


Ostatnie lakiery są z dwóch różnych firm: Bell i Eveline. Oba są o mniejszych pojemnościach. Niebieski z Bell dostałam w prezencie przy jakichś zakupach w drogerii. A biały z Eveline stosuję do frencha, ponieważ jest bardziej poręczny.


Na obecną chwilę posiadam w sumie 20 lakierów. Od jakiegoś miesiąca w ogóle nie malowałam paznokci, ponieważ miałam nałożony na nie żel UV,a  teraz kiedy wszystko zdrapałam, czekam aż paznokcie mi się zregenerują. Na razie jestem na dobrej drodze i może już niedługo pokażę Wam swatche z którymś z moich lakierów. Postanowiłam, że w najbliższym czasie nie będę kupowała nowych lakierów, bo tyle ile mam w zupełności mi wystarcza. Kolory też mi odpowiadają, bo są w nich kolory jasne, naturalne, żywe, intensywne, ciemniejsze. A więc zawsze znajdę coś odpowiedniego na konkretna okazję. Wiem, że niektóre z Was mają o wiele większe lakierowe kolekcje i chylę przed Wami czoła, bo ja na pewno nie zdołałabym wykorzystać takiej ilości lakierów ;)

Nie wiem czy zauważyłyście, ale trochę zmodernizowałam mój nagłówek. Jest lepszy od poprzedniego, czy próbowac dalej i zmienić go?

Pozdrawiam :-)

niedziela, 16 czerwca 2013

Niedzielne lenistwo...


Dzisiaj leniwię się cały dzień bez żadnych skrupułów :) Czytam książkę, oglądam tv, słucham muzyki, przeglądam czasopisma, surfuję po necie, wygrzewam się na słonku. Lubię tak czasami porządnie poleniuchować i po prostu nie robić nic, a czasem i trochę się ponudzić. Chociaż kiedy przychodzi znudzenie wtedy zawsze znajduję sobie jakieś relaksujące mnie zajęcie. Dlatego dzisiaj postanowiłam zrobić porządek z moimi lakierami do paznokci i sprawdzić czy wszystkie nadają się do użytku. Okazało się, że na szczęście wszystkie są w dobrym stanie więc zrobię o nich osobny post jutro. 

Dziś polecam Wam bardzo relaksującą piosenkę popularnej ostatnio wykonawczyni Ellie Goulding "Your song".


Chciałabym tez polecić Wam dość ciekawy polski film, o którym jakiś czas temu było głośno "Bejbi blues". Film pokazuje sytuację, w jakiej znajduje się para nastolatków, którzy zostali rodzicami. Rozbroiło mnie ich podejście do posiadania dziecka, do tworzenia rodziny i bycia dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem. Film kończy się smutnym, ale prawdziwym akcentem. Kto nie oglądał tego filmu to polecam na niedzielne popołudnie.


Książkę jaką mogę Wam polecić z czystym sumieniem są "Kobiety Kaddafiego" Annick Cojean. Opowiada ona prawdziwe historie kobiet podporządkowanych przyjemnością znanego dyktatora i libijskiego przywódcy. Książka pokazuje prawdziwą twarz znanego na całym świecie władcy oraz okropny los jego ofiar. Czytając ją byłam w szoku, że tak znana osoba robiła takie okropne rzeczy niewinnym ludziom, a reszta świata przymykała na to oko.


A Wam jak miła niedzielne popołudnie?

Pozdrawiam :-)

sobota, 15 czerwca 2013

Polecane strony internetowe...

Bardzo lubię  czytać posty, w których polecacie ciekawe i przydatne linki. Zawsze znajdę tam coś dla siebie. Postanowiłam i ja podzielić się z Wami takimi linkami. Dzięki temu możecie zobaczyć na jakich stronkach spędzam najwięcej czasu i co lubię. Może akurat coś przypadnie Wam do gustu i okaże się dla Was interesujące i pomocne.



Pozytywne Inspiracje Ślubne - to blog przeznaczony dla przyszłych Panien Młodych posiadający w swoim dorobku wiele ciekawych pomysłów dotyczących najważniejszego dniu w naszym życiu. Stworzony przez dziewczynę z pasją dotyczącą organizacji ślubów i wesel. Znajdziecie w nim wiele inspiracji począwszy od wyboru sukni, kwiatów, biżuterii, fryzur, a skończywszy na wyborze koloru dominującego na ślubie, podziękowań dla gości, itd. Naprawdę mnóstwo jest tam świetnych pomysłów. Ja już ten dzień mam za sobą, ale może akurat którejś z Was się przyda :-)



You Tube - tej strony chyba nie muszę nikomu zbytnio przedstawiać. Niezbadany zbiór miliona ciekawych filmików. Korzystam z niej codziennie, ponieważ mam na niej swoją listę ulubionych piosenek. Subskrybuję też kilka kanałów znanych wykonawców muzycznych, a także innych kreatywnych osób. 



Zszywka - kolejna stronka z wieloma różnorodnymi inspiracjami. Możemy znaleźć na niej dosłownie wszystko: jak własnoręcznie zrobić bransoletkę, modną koszulkę, pyszne ciasto, makijaż i fryzurę. Po prostu dla każdego coś dobrego.



Lubimy czytać - największy opiniotwórczy serwis książkowy w Polsce. Tworzy go społeczność czytelników dyskutujących i komentujących aktualności książkowe. Serwis posiada ogromną bazę książek dzięki której możemy znaleźć książki, które nas interesują i ciekawią. Każdy może stworzyć tam swoją własną biblioteczkę dodając pozycje książkowe, które aktualnie czyta, już przeczytał albo chciałby przeczytać.



Photo editor online - ta stronka może okazać się bardzo pomocna dla osób, które lubią w szybki i prosty sposób przerobić swoje zdjęcia. Jest w języku angielskim, ale z pewnością każdy szybko ją ogarnie. Posiada wiele ciekawych funkcji do przerabiania zdjęć.

Mam nadzieję, że któraś z moich propozycji linkowych przypadnie wam do gustu i okaże się dla Was pomocna. Za tydzień kolejny zbiór przydatnych linków. A na sobotni wieczór polecam Wam coś miłego dla ucha. Jest to cover w wykonaniu zwycięzcy 9. edycji brytyjskiego X Factora. Chłopak urzekł mnie swoim głosem :)



Pozdrawiam :-)

czwartek, 13 czerwca 2013

Zachomikowany zapas żeli pod prysznic Balea...

Kilka razy wspominałam o tym, że żele pod prysznic Balea skradły moje serce i są moimi ulubieńcami. Dzisiaj chciałabym potwierdzić moje słowa pokazując Wam mój mały zapas owych żeli. Obecnie mam ich 6 sztuk schowanych głęboko w szafce, a w użyciu jest jeden o zapachu kokosa i kwiatu tiare. Żele te wpadły mi zupełnie przypadkowo w ręce dzięki mojej mamie, która zaczęła regularnie przywozić je z Niemiec. Niestety są one do kupienia tylko w drogerii DM, której u nas w Polsce póki co nie ma.


Żele Balea urzekły mnie swoimi słodkimi zapachami, które ja bardzo lubię. Nie są to chemiczne i ciężkie zapachy, ale naturalne, owocowe i orzeźwiające. Fajne jest to, że żele są produkowane w edycjach limitowanych, dzięki czemu co jakiś czas wychodzą nowe i niespotykane dotychczas zapachy. Wybór jest dosyć duży więc każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie.


Ja w swoim posiadaniu mam 6 różnych żeli:
- grejpfrutowy,
- guava,
- hawajski ananas,
- marakuja,
- brazylijskie mango,
- limonkowy,
- w użyciu jest kokos i kwiat tiare.


Największymi plusami tych żel jest ich dosyć dobra wydajność i to, że bardzo dobrze się pienią. Mi jeden żel o pojemności 300ml wystarcza na miesiąc albo i dłużej, przy czym używają go jeszcze moje siostry. Kolejnymi zaletami ich jest to, że nie ściągają, nie wysuszają, nie podrażniają ani nie uczulają skóry. dla mnie jest to bardzo ważne, ponieważ po niektórych żelach moja skóra wprost prosi się o porządne nawilżenie. W tym przypadku tak nie mam. Konsystencja tych żeli jest kremowa, nie za gęsta i nie za rzadka - taka w sam raz. Dobrze oczyszczają i pozostawiają na skórze delikatny i przyjemny zapach. Są zamknięte w klasycznych, plastikowych, poręcznych i kolorowych opakowaniach.


Wcześniej używałam zapachu malinowego, wiśniowo-migdałowego, czekoladowo-figowego i pewnie jeszcze paru innych, o których już nie pamiętam. W porównaniu do żeli z Isany, żele Balea (jak dla mnie) wychodzą na prowadzenie. Jedynym minusem jest ich brak w polskich drogeriach, nad czym bardzo ubolewam. Na szczęście mama co jakiś czas przywozi mi jakieś nowe sztuki. Z tego co wiem można je dostać w drogeriach internetowych, gdzie kosztują ok. 5-6zł/300ml.


A co Wy sądzicie o tych żelach? Podzielacie moją sympatię do nich? Czy raczej nie przypadły Wam do gustu?

Pozdrawiam :-)

wtorek, 11 czerwca 2013

Zakupowe szaleństwo (ostatnie)...

Jak wiecie ostatnio staram się kontrolować moje zakupy kosmetyczne, jednak nie jest to takie łatwe jakbym chciała. Oczywiście uległam pokusie i musiałam wstąpić do Rossmanna akurat wtedy kiedy trwała tam znana nam wszystkim promocja na wszystkie kosmetyki pielęgnacyjne i kosmetyki do makijażu. Postanowiłam wtedy, że będą to moje ostatnie kosmetyczne zakupy w tym miesiącu albo i dłużej (mam teraz spory zapas kosmetyków). Obiecałam sobie, że mam absolutny zakaz kupowania kosmetyków, których mam już kilka w szafce. Teraz będę kupowała tylko te, które dobiją dna.


Patrząc teraz na te wszystkie kosmetyki doszłam do wniosku, że chyba większość kobiet ma manię zbieractwa wszelkiego rodzaju kosmetyków, nawet mając świadomość o zapasie czekającym na nie w domu. Nie wiem czy wiąże się to z chęcią zabezpieczenia się przed nieprzewidzianym i nagłym zamknięciem wszystkich sklepów czy z chęcią posiadania dużej ilości czegokolwiek. A że kobiety uwielbiają kosmetyki, to w tym wypadku wybór padł właśnie na nie. I nie obchodzi nas to, że w szafce stoi już kilka kremów jeszcze nie rozpoczętych, że przed kąpielą musimy zaplanować, który szampon użyć, jaką nałożyć odżywkę, którym żelem się umyć, jakim balsamem się nasmarować. A nasi biedny towarzysze życia muszą nam ustępować coraz to nowego miejsca w łazience, gubiąc się w niej za każdym razem. Zastanawiam się tylko kiedy mój Mąż nie wytrzyma tego wszystkiego i spakuje wszystko do pudła i wrzuci do garażu w ciemny kąt, ku mej wielkiej rozpaczy ;-)

Pozdrawiam :-)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Zakupy w drogerii internetowej Delicia...

Jakiś czas temu miałam przyjemność trafić na promocję w drogerii internetowej Delicia, dzięki której mogłam skorzystać z darmowej wysyłki oraz kupić kilka fajnych rzeczy po promocyjnej cenie. Oczywiście nie mogłam odpuścić sobie takiej okazji. Mimo, że obiecałam sobie ograniczenie się w kosmetycznych zakupach, postanowiłam kupić kilka jakże potrzebnych mi rzeczy ;)


Od dawna czaiłam się na paletkę Sleek Au Naturel więc kiedy zobaczyłam ją w promocji za chyba 28zł wiedziałam, że będzie moja. Póki co jestem z niej bardzo zadowolona, chociaż matowe kolory mogłyby być trochę bardziej na pigmentowane, ale o tym napiszę w osobnym poście.  Kolejnym kosmetykiem w moim koszyku była baza pod cienie e.l.f w odcieniu sheer czyli cielistym. Z niej też jestem bardzo zadowolona. Kosztowała mnie jedyne 5,99zł. Zaopatrzyłam się też w bibułki matujące w cenie ok. 5zł. Jeszcze ich nie używałam, ponieważ kupiłam je z myślą o upalnych dniach, których u nas niestety ostatnio brakuje. Nie mogłam też nie kupić sobie jakiegoś pędzla do makijażu więc skusiłam się na dwa. Pierwszy to pędzelek do rozcierania cieni, a drugi to pędzel do różu i bronzera. Oba pędzle są z naturalnego włosia. Kosztowały ok. 5zł. Ostatnią moją zachcianką była zalotka do rzęs (ok. 5zł). Kupiłam ją z tego względu, że moje rzęsy nie są podkręcone, a w zewnętrznych kącikach lekko opadają w dół. Zalotka idealnie radzi sobie z nimi nadając im ładny podkręcony kształt.


Jak widzicie moje zakupy w tej drogerii nie były zbyt duże, ale jestem z nich bardzo zadowolona. Nic mnie nie rozczarowało. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić drogerię Delicia. Zakupy w niej są bezpieczne i bezproblemowe. Produkty są niedrogie i dobrej jakości. Wszystko przychodzi szybko, solidnie zapakowane i bez żadnych uszkodzeń. Poniżej wklejam Wam dowód na moje słowa.


środa, 5 czerwca 2013

Gładko, gładziej, najgładziej...

Ostatnimi czasy ogarnęła mnie mania peelingowania. Więc peelinguję co się da: twarz, uda, brzuch, nogi, plecy, po prostu całe ciało. Oczywiście wszystko z umiarem, żeby sobie nie zaszkodzić. Do tego celu używam różnych peelingów, których ostatnio w mojej łazience nie brakuje. Myślę, że to wszystko spowodowane jest chęcią pozbycia się tej ponurej pogody, także ze skóry (jakkolwiek to brzmi ;-) Dlatego też peelinguję swoje ciało wzdłuż i wszerz, aby móc niedługo wskoczyć w krótkie spodenki, mini spódniczki i krótkie rękawki. W tym celu używam takich oto peelingów:


A teraz kilka słów o poszczególnych peelingach :)

Peelingi z Joanny są wszystkim bardzo dobrze znane i przez wszystkich bardzo lubiane. Występują w różnych wersjach zapachowych. Ja mam tutaj akurat wersję truskawkową i grejpfrutową, które bardzo ładnie pachną. Co najważniejsze nie pachną chemicznie, a naturalnie. Może nie są zbyt mocnymi zdzierakami, w porównaniu do ich kolegów o większej pojemności i innych wersjach zapachowych (chodzi mi o peelingi z Joanny w zaokrąglonej butelce), ale i tak dobrze radzą sobie z wygładzaniem skóry i pozbyciem się z niej martwego naskórka. Peelingi te są zamknięte w małych 100ml plastikowych buteleczkach, które są bardzo poręczne i wszędzie się mieszczą. Są dosyć wydajne, a ich cena jest niska (ok. 4zł).


Morelowy peeling St. Ives był dostępny jakiś czas temu w Rossmannie. Z tego co wiem już go wycofano ze sprzedaży, ale ponoć peeling morelowy z Sorayi jest podobny do tego. Ma delikatny morelowy zapach. Przy pierwszym użyciu go przeżyłam niemały szok, ponieważ ten peeling jest naprawdę bardzo ostry. Dlatego przy jego stosowaniu nie należy przesadzić z intensywnością tarcia. Ja nakładałam go na mocno zwilżoną twarz. Czasami też rozcieńczałam go ze zwykłym żelem do mycia twarzy. Używałam go też do peelingowania pleców. Jest bardzo wydajny, bo mam go chyba już ze dwa lata, ale już prawie dobiłam do jego dna. Co do jego działania to bardzo dobrze spisuje się przy wygładzeniu skóry i pozbyciu się nadmiaru sebum i zanieczyszczeń, jednak nie zauważyłam, aby zmniejszył powstawanie zaskórników i wągrów. Jego plusem jest to, że zawiera ponad 95% naturalnych składników, ale niestety zawiera SLS.


Żel peelingujący z arbuzem z Joanny urzekł mnie swoim pysznym zapachem. Idealnie nadaje się do codziennego mycia, ponieważ zawiera w sobie delikatne drobinki, które bardziej masują niż ścierają. Ma wygodne i poręczne opakowanie. Niestety jego minusem jest słaba wydajność i rzadka konsystencja, która spływa z dłoni. Mimo to polubiłam ten żel i z pewnością kupię inną wersję zapachową.



Peeling BeBeauty Spa o zapachu borówki kupiłam z Biedronce. Kosztował chyba 7,99zł/200ml. Zapach jest dosyć intensywny i po dłuższym wąchaniu robi się trochę chemiczny. Na szczęście podczas stosowania nie czuje się tego. Zawiera w sobie naturalne drobinki peelingujące, które może nie wyglądają apetycznie, ale za to są skuteczne. Bardzo dobrze radzą sobie z martwym naskórkiem i wygładzeniem skóry. Peeling jest zamknięty w płaskim opakowaniu, które dla mnie mogłoby być jednak przezroczyste, bo lubię wiedzieć jak wygląda dany kosmetyk w rzeczywistości. Ogólnie spełnia on swoją rolę i mam w planie zakup innej wersji zapachowej, jeśli taka pojawi się w Biedronce.


Peeling enzymatyczny Ulga dla skóry wrażliwej z Ziaji bardzo przypadł mi do gustu. Nie posiada on żadnych drobinek, ponieważ jego zadaniem jest rozpuszczenie martwego naskórka a nie jego starcie. Nakłada się go na ok. 15-20 minut, po tym czasie zmywa ciepłą wodą i gotowe. Po jego użyciu skóra jest wygładzona i delikatna. Ma trochę gęstą i żelową konsystencję, dzięki czemu nie spływa z twarzy. Dużym minusem tego kosmetyku jest jego opakowanie, które mnie osobiście bardzo denerwuje, ponieważ jest spłaszczone i po prostu nie można z niego wycisnąć resztki kosmetyku.



Ostatnim peelingiem jest Aktywny żel + peeling myjący Under20. Ma w sobie bardzo dużo drobinek (których zbytnio nie widać), podobnych do piasku, przez co dla mnie jest bardzo ostry i muszę delikatnie się z nim obchodzić. Mam go od niedawna więc nie mam jeszcze wyrobionej na jego temat opinii. Póki co poznaję się z nim. Jedyne co mogę stwierdzić to to, że jest wydajny.





Większość używanych przeze mnie peelingów jest Wam pewnie znana, jeśli nie z bliskiego kontaktu, to chociażby ze sklepowych półek. Wszystkie są łatwo dostępne i w przystępnych cenach. Dobrze działają i nie robią krzywdy skórze. Jeśli więc szukacie jakichś fajnych peelingów to te tutaj mogę Wam szczerze polecić. A jeśli wy znacie jakieś peelingowe perełki to czekam na Wasze komentarze.

Pozdrawiam :-)

wtorek, 4 czerwca 2013

Mój ślubny manicure...

Dzisiaj chciałabym pokazać Wam mój ślubny manicure. Tak jak Wam wcześniej pokazywałam przykładowe zdjęcia, chciałam aby był on delikatny i stonowany, nie rzucający się zbytnio w oczy. Zrezygnowałam z wyrazistych kolorów i postawiłam na naturalność. Manicure zrobiony jest na moich paznokciach, które jako tako udało mi się zapuścić. Zrezygnowałam z tipsów, ponieważ nie chciałam niszczyć sobie moich paznokci. 


Chciałam, aby mój manicure był trwały i wytrzymał dłużej, dlatego kosmetyczka nałożyła na moje paznokcie żel do tipsów. Na zdjęciach manicure ma już ponad tydzień dlatego jest już w trochę opłakanym stanie. Widać, że pod żel dostało się powietrze i wszystko pomału odchodzi od moich paznokci. Kosmetyczka uprzedzała mnie o tym, bo podobno mam wilgotne paznokcie i takie specyfiki często nie trzymają się długo. Dla mnie to i nawet lepiej, bo przynajmniej nie będę musiała wszystkiego spiłowywać i niepotrzebnie niszczyć paznokci.


 Manicure jest bardzo delikatny, ale ładnie się mieni. Paznokcie są ozdobione delikatnym brokatem w stylu ombre. Na kciuku i serdecznym palcu są umieszczone małe cyrkonie. Całość jest pokryta żelem kamuflażem.


Myślę, że taki manicure jest odpowiedni na ślub ze względu na swoją delikatność, subtelność i stonowanie.  Nie rzuca się w oczy, ale tez nie jest zupełnie niewidoczny. Gdyby coś z nim się stało w trakcie imprezy, to z pewnością nikt by tego nie zauważył. Co innego odpryski na intensywnym, np. czerwonym lakierze ;-)


Jestem bardzo ciekawa Waszym opinii, co do mojego ślubnego manicuru. Napiszcie co o nim sądzicie i czy przypadł Wam do gustu.

Pozdrawiam :-)